Wielka Brytania – historia, przyroda i magia
Wielka Brytania zawsze mnie pociągała. Można ją odwiedzić bez większego wysiłku z biurem podróży Itaka i cudownie się bawić. Zorganizują lot, transfer, hotel, wyżywienie i cały program wycieczki. Nasza wyprawa była wyzwaniem, wymagała sporo organizacji i nie obyło się bez stresujących wydarzeń, ale dzięki temu mogę Wam opowiedzieć o pięknie tego kraju!
Loty to kłopoty i nie ufaj wypożyczalni aut
Wielka Brytania i podróż samolotem… cóż nie łatwa sprawa. Latają prawie wyłącznie tanie linie lotnicze, a te spóźniają się nagminnie. Tak było i u nas. Lot do lotniska London Luton spóźnił się o ponad trzy godziny. Lot powrotny w ogóle nam odwołano i musieliśmy lecieć do Warszawy i stamtąd jechać pociągiem dalej. To mówi, że warto plany tak dostosować, by mieć czas na lotnicze perypetie. Spóźnienie spowodowało też problemy z zarezerwowanym samochodem. Niby na stronie firmy Europcar napisano, że samochód będzie czekać na opóźniony lot, ale na miejscu okazało się, że regulamin ze strony nie obowiązuje i auta nie ma. Nie mając wyjścia musieliśmy wynająć droższe auto i po wygórowanej cenie. Fajne, ale koszt wynajmu na 24 dni praktycznie się podwoił. Próbowaliśmy odwołać się, ale nic to nie dało. Firmy więc gorąco nie polecamy!
Hotele, pensjonaty, apartamenty
Zarezerwowaliśmy noclegi w pięciu miejscach. Czyli Wielka Brytania została podzielona na pięć regionów. Najpierw poczytaliśmy przewodnik i każdy wybrał co chciałby zobaczyć. Potem zaznaczyliśmy to na mapie i szukaliśmy noclegów tak, by do najdalszego z punktów nie było dalej niż 2,5h drogi. W zasadzie się udało. Jednak w trakcie pobytu w Walii dostaliśmy informację od zarządcy apartamentu, w którym mieliśmy zamieszkać za 3 dni, że sorry, ale jest remont i nie będzie można go wynająć, a innego nie ma. No się zestresowałam…szybko wynajęłam inny lokal, jak się okazało fantastyczny. A booking.com stanęło na wysokości zadania i sprawnie oddało pieniążki za to pierwsze mieszkanie oraz różnicę w cenie wynajmu kolejnego.
Mieszkaliśmy więc najpierw w przydrożnym zajeździe, w którym serwowano angielskie śniadanie, a jajka przygotowywano na kilka sposobów i były przepyszne. Potem 10 dni w dwóch różnych domach i tu robiliśmy pranie. Potem w tanim hotelu przy lotnisku w Perth i droższym, ale po sezonie i tak tanim już w pobliżu London Luton. W tym ostatnim śniadania były najmniej smaczne, ale łóżka najwygodniejsze!
Co zwiedzaliśmy? Czym urzekła nas Wielka Brytania?
Pierwsze 5 dni spędziliśmy na południowym zachodzie. Po drodze do hotelu wybraliśmy się do Windsoru zwiedzić wspaniały monumentalny zamek i samo miasto. Kolejnego dnia wybraliśmy się do Exeter zobaczyć ogromną katedrę. Potem śladami Aghaty Christie do Torquay, gdzie wykąpaliśmy się na jej ulubionej plaży. Wieczorem zjedliśmy pyszne Ann’s Pasty w wiosce Lizard i moczyliśmy nogi na przepięknej plaży Kynance Cove. Kolejny dzień to inny kierunek. Wybraliśmy się do Glastonbury – ruin monumentalnego opactwa, w którym podobno spoczął legendarny król Artur. Wspięliśmy się też na wzgórze Tor, które według legendy jest grzbietem wielkiego smoka, który pilnuje miejsca spoczynku rycerze okrągłego stołu. W chwili zagrożenia Anglii odleci, a obudzeni rycerze staną w obronie ojczyzny. Mieliśmy tego dnia ruszyć jeszcze do Tintagel, gdzie miał znajdować się Camelot, ale okazało się, że wstęp jest tam tylko do 16. Niestety nie mieliśmy szans zdążyć na tę godzinę i musieliśmy odpuścić ten kierunek. Został na kiedyś!
Wybraliśmy się za to obejrzeć ogromną katedrę w Wells, a potem na plażę. Najbliżej było do Brean. Szeroka plaża, pokryta była mokrym piaskiem, ale mieliśmy peleryny, które idealnie sprawdziły się do siedzenia. Pomoczyliśmy, dzieci popluskały, aż tu nagle morze uciekło! I trzeba było wyjść z błotnistej jego resztki, bo jak poinformował nas ratownik w czasie odpływu można wpaść kilka metrów pod piasek i w nim utonąć! Dziwne miejsce, ale inne niż wszędzie, a to dla nas atrakcja.
Nie tylko zwiedzanie!
Następny dzień spędziliśmy w Longleat House. Piękny dwór z cudownym przewodnikiem, który przypominał dawnego lokaja, zachwycał. Zoo i atrakcje dla dzieci były super. A safari samochodowe po prostu genialne! Choć, gdy widziało się małpki odrywające anteny i relingi innych aut był stres. Na szczęście wynajęte przez nas auto nie miało prawie wystających elementów i tylko na lusterkach przewieźliśmy kawałek kilka małp. Jelenie karmiliśmy przez okna i trzeba było się spieszyć, bo inaczej kopały w drzwi auta! Doświadczenia po prostu niesamowite.
Następny dzień to inny kierunek. Pojechaliśmy do Cardiff. Zamek wyglądający jakby budował go żartowniś jest niezwykły. Każdy kawałek z innej epoki. Do tego rzymski mur i schrony z czasów II wojny światowej. Miasto pełne pięknych ulic i monumentalnych budynków. Wracając odwiedziliśmy Bristol. Stare miasto ciekawe, ale nabrzeże kanału zawiodło nas. Oczekiwaliśmy widoku jak nad naszą Motławą, a było raczej betonowo i szaro. Na koniec pojechaliśmy do Bath. I tu było cudnie! Miasto wyjęte z czasów wiktoriańskich, romantyczne i bardzo wakacyjne.
Ruszamy dalej!
Pojechaliśmy na północ. Popołudniu byliśmy umówieni z moim bratem, który mieszka w Worcester. Najpierw jednak odwiedziliśmy Gloucester i katedrę, gdzie rządzi magia! Zwiedzaliśmy ją śladami filmowego Harry’ego Pottera, gdyż tam właśnie kręcono wiele scen z filmów. Potem po rodzinnym obiedzie poszliśmy na spacer po pięknym średniowiecznym Worcester i wieczorem dotarliśmy na nocleg na granicę Anglii i Walii.
Wielka Brytania to też góry i w nie ruszyliśmy kolejnego dnia! Naszym celem była Snowdonia i szczyt Snowdon. Auto zostawiliśmy na parkingu w Llanberis i autobusem pojechaliśmy na przełęcz Pen-y-pass i stamtąd piękną trasą górników na szczyt. Wspaniałe widoki, jeziora, wodospady wynagradzały wysiłek! Pogoda była cudowna, choć to tu podobno nieczęste. Po zdobycia szczytu zeszliśmy początkowo wzdłuż trasy kolejki, a potem szlakiem do Llanberis i po obiedzie wróciliśmy do wynajętego domu.
Nie ma jak rodzina!
Gdy bliscy mieszkają w innym kraju trudno się widywać. Dlatego korzystając z okazji spędziliśmy trochę czasu z rodziną mojego brata. Wybraliśmy się do ZOO w Dudley. Było super! Dużo zwierząt, możliwość spacerowania na wybiegu z lemurami, kangurami, czy papugami. A na szczycie ruiny zamku z „straszną” wystawą i przemiłą kawiarenką. Na dole jeszcze wesołe miasteczko i lody na patyku. Piękny dzień!
Kochamy zamki i wybraliśmy ich kilka w Walii do zwiedzenia. Każdy był trochę inny. Najpierw przepięknie położony Conwy z murami wokół całego miasta. Potem całkiem inny Beaumaris, gdzie zmokliśmy pierwszy raz będąc w Wielkiej Brytanii. A na konieczność majestatyczny Caernarfon ze wspaniałą historią i niesamowitymi wystawami. Kochamy zamki!
Robin Hood, bo nic nie jadł.
Nie mogliśmy odpuścić sobie zwiedzania Nottingham! Wszak Robin Hood to bohater i mojego i moich dzieci dzieciństwa. A w zamku w Nottingham stworzono magiczną po prostu, interaktywną wystawę o tym kochanym przez wszystkich banicie. Sam zamek to królestwo sztuki, ale jego dziedzinie skrywa tajną bazę Robin Hooda, a przed murami stoi jego pomnik.
Popołudnie spędziliśmy w pięknym parku, w którym jest też Muzeum RAFu. Wielka Brytania obfituje w takie urocze miejsca, które łączą historię i naturę.
Na północ do świata magii
Kolejnego dnia ruszyliśmy do Yorku. Rozpoczęliśmy zwiedzanie tego pięknego i tajemniczego miasta od York Dungeon. Jest to teatr, który prowadzi nas mrocznymi i strasznymi ścieżkami przez historię miasta i regionu. Jest strasznie, mrocznie, ale i zabawnie, a aktorzy grają zawodowo! Potem przeszliśmy się murami miasta i przez starówkę. Odwiedziliśmy też wieżę obronną Clifford’s Tower.
Po zakwaterowaniu się w nowym miejscu rano zwiedziliśmy piękne Durham, a potem odpoczęliśmy na plaży tuż obok malowniczego Nose’s Point.
Kolejny dzień to znów trekking. Wspięliśmy się na Scafell Pike! Trasa jest trudna, bo non stop stromo pod górę, ale widoki są niesamowite.
Plaża, a potem Hogwart
Po górskiej wyprawie potrzebowaliśmy odpoczynku. Wybraliśmy się więc na plażę w Scarborough. Piękna, szeroka, strzeżona plaża w otoczeniu urokliwego kurortu. Atrakcją był wjazd tramwajem na strome wzgórze z plaży do centrum miasta.
Kolejnego dnia zanurzyliśmy się w świecie Harry’ego Pottera, ale i smoków i rycerzy zwiedzając Alnwick Castle i przylegające do niego wspaniałe ogrody. Ogrom atrakcji dla dzieci i ciekawostki dla dorosłych czynią go jednym z miejsc wyjątkowo wartych odwiedzenia jakie ma Wielka Brytania. Bawiliśmy się świetnie, nauczyliśmy się sporo o trujących roślinach i uzbrojeniu rycerskim, a do tego w ogrodowej restauracji zjedliśmy pyszny obiad.
Dwa miasta, dwie twarze
Przybyliśmy do Szkocji. Najpierw zwiedziliśmy Edynburg przenosząc się w dawne czasy. Nowoczesność nie jest w stanie zagłuszyć średniowiecznego piękna. Zamek jest piękny i kryje wystawy, które ogląda się z przyjemnością. Katedra, główna ulica pełna architektonicznych perełek i pałac na jej drugim końcu robią wrażenie. No i jest Victoria Street – pierwowzór ulicy Pokątnej ze sklepikami pełnymi magicznych przedmiotów. Na koniec można na pięknym lokalnym cmentarzu odnaleźć grób poety o nazwisku Macgonagall oraz Toma Riddla! I jest jeszcze niezwykłe interaktywne muzeum Dynamic Earth gdzie można doświadczyć tworzenia się i ewolucji naszej planety.
Odwiedziliśmy też Glasgow. Miasto piękne, ale zupełnie inne niż Edynburg. Czuliśmy się tam jak w Nowym Jorku z lat dwudziestych. Do tego wspaniałe muzea! Nowoczesne, interaktywne, ciekawe, ekscytujące.
Szkockie cuda
Szkocka przyroda jest niezwykła. We wrześniu wzgórza i równiny są fioletowe! Było przecudnie i żałowaliśmy, że nie mamy dość czasu, by pochodzić po tym niezwykłym terenie. Za to zwiedziliśmy piękny biały zamek w Blair i jego romantyczne ogrody. Dotarliśmy do Glenfinnan, gdzie po wiadukcie śmigał Hogwart Ekspres. Podziwialiśmy góry z najwyższym szczytem Wielkiej Brytanii. Zachwycaliśmy się jęzorami oceanu wnikającymi pod same górskie pasma i niezwykłymi jeziorami.
Zwiedziliśmy Inverness i szukaliśmy potwora w rozległym Jeziorze Loch Ness. Spacerowaliśmy wśród ruin zamku Urquhart, gdzie Wielka Brytania przeżyła sporo historycznych chwil. Poraziła nas pięknem zapierającym dech w piersiach rozległa równina Glencoe. Do Szkocji niewątpliwie wrócimy!
Nauka, magia i historia
Kolejny dzień spędziliśmy w podróży z Perth w okolice Londynu. W drodzy dotarła nas informacja o śmierci królowej Elżbiety II. Nastrój wszędzie stał się wzniosły i pełen zadumy, ale nie smutny. Kolejnego dnia zwiedzaliśmy Oksford. Z racji żałoby i planowanych uroczystości nie mogliśmy zwiedzić wszystkich miejsc, które chcieliśmy. Za to pobyt w Merton College – najstarszej uczelni w mieście ubogaciło nabożeństwo żałobne ze śpiewem chóru uniwersyteckiego, na które zostaliśmy zaproszeni przez prowadzącego je pastora. Spacerowaliśmy uliczkami wśród licznych akademickich murów. Odwiedziliśmy też piękny ogród botaniczny.
Następnie zwiedziliśmy Winchester, pierwszą stolicę Anglii. Tu Wielka Brytania ma swój początek i to widać w tym nie zbyt wielkim mieście. Urocze uliczki obrzeżone zabytkowymi budynkami. Fragmenty zamku z wielką salą, w której umieszczono wyobrażenie okrągłego stołu umocowując władzę w legendzie o królu Arturze.
Kicz, bogactwo, ale i piękno
Ostatnia nasza wyprawa to Brighton. Miasto przepychu urlopowego z pięknym molo pełnym atrakcji. Przejechaliśmy się kolejką w tamtejszym domu strachów. Nie było to spektakularne, ale warte doświadczenia. Odwiedziliśmy też najstarsze akwarium na świecie! Bawi i uczy od 1872 roku.
Później zwiedziliśmy szalony i ociekający bogactwem zamek, w którym style z całego świata mieszają i przenikają. Czasem jest kiczowato, ale bogato i zadziwiająco na pewno.
Niezwykłą przygodą było wjechanie na wysokość 138m w oszklonym dysku i wypicie tam szampana! Widoki na ocean i miasto niezapomniane, a sama konstrukcja wjeżdża i zjeżdża tak spokojnie, że trudno to wręcz zauważyć.
Wieczorem odwiedziliśmy jeszcze kamienistą plażę przy przecudnych białych klifach Seven Sisters. W zachodzącym słońcu robiły niesamowite wrażenie!
Wielka Brytania jedzenie, drogi, toalety
Wielka Brytania to niestety nie jest kraj dobrego jedzenia. Londyn może tu odstaje, ale gdzie indziej jest ciężko. Owszem burgery są pyszne, ale ileż można je jeść. Wszystko ocieka serem lub tłuszczem. No i praktycznie nie podają warzyw… Jedliśmy je sami robiąc śniadania lub kolacje w miejscu zamieszkania i paradoksalnie w Mc Donaldzie… Tam można było zjeść w miarę zdrowo o dziwo! Braliśmy burgera lub wraca z kurczakiem i do tego sałatkę, mini marchewki i woreczek owoców. Tyle warzyw i owoców nie podano nam w żadnej klasycznej restauracji. Za to woda wszędzie była darmowa i można było pić jej ile się chciało. Trudności sprawiło też znalezienie miejsca w restauracji lub znalezienia tej otwartej. We wrześniu wiele restauracji zamykano bardzo wcześnie lub otwierano bardzo późno.
Toalet miejskich może nie ma wiele, ale są i są w większości darmowe. W kurortach były opłaty, ale można było płacić kartą co dużo ułatwiało. Były też dość czyste i nic w nich nie brakowało.
Autostrady w Wielkiej Brytanii umożliwiają sprawne poruszanie się. Trzeba jednak dobrze planować trasę, bo nie ma tłumu stacji benzynowych, czy miejsc postojowych z toaletą po drodze. Za to pozostałe drogi są wąskie i bez pobocza – obrzeżone wysokimi żywopłotami lub murkami. Ograniczenia prędkości są niewielkie i czasem bywało stresująco, gdy z naprzeciwka gnała ciężarówka, a nie było za bardzo gdzie zjechać. Przyznać jednak trzeba, że kierowcy są tam dobrzy. Trzymają się przepisów, ale też nie „zasypiają” na światłach i świetnie radzą sobie na rondach. Ruch lewostronny nie jest problemem i błyskawicznie się do niego przyzwyczajamy, jeśli jeździmy autem z kierownicą po prawej stronie.
To takie szybkie podsumowanie naszej wyprawy. Po więcej zapraszam do mojej zakładki podróżniczej!