);
W świecie bliskim i dalekim

Szukamy początków Polski – Poznań, Gniezno, Biskupin

Asia przystępowała w tym roku do I Komunii Świętej. Uroczystość ta, co by nie próbowano wymyślić, łączy się z prezentami. Jest tak od tak zwanego „zawsze” i pewnie jeszcze długo zostanie. Postanowiliśmy razem z Asią ukierunkowac naszych gości pod tym kontem, by nie dostała zbędnej elektroniki (mamy wszystko co potrzeba), czy 10 łancuszków, które potem będą leżeć. Uznaliśmy, że najwartościowszym prezentem są wspaniałe przeżycia i miłe wspomnienia. Dlatego poprosiliśmy gości, by jeśli mają taką ochotę sprezentowali Asi jakąś kwotę pieniędzy, które ona przeznaczy na wakacyjny wyjazd. Większość gości skorzystała z tej propozycji i Asia uzbierała tyle pieniążków, by móc np. pojechać na obóz lub kolonię. Jednak zdecydowała inaczej. Postanowiła zabrać załą rodzinę na weekend w okolice, która od pewnego czasu bardzo ja intrygowała. Chciała zobaczyć pierwszą stolica Polski – Gniezno, a także Poznań, gdyż do końca nie wiadomo, gdzie ta nasza pierwsza stolica była;) Poza tym to piękne miasto. Od razu dokomponowałam do tego Biskupin, bo był po drodze do domu:) Jako, że miał to być weekend postanowiliśmy tez trochę wydłużyć trasę i pojechać w niedziele do Lichenia. Postawienie ociekającej bogactwem światyni na środku pustkowia, co prawda buczi we mnie negatywne emocje, ale uważam, że jest to jednak coś co warto zobaczyć, choćby po to, by worobić sobie swoje zdania. Dla dzieci, które jszcze nie widziały tak wielkiego kościoła była to również atrakcja. I tak zaplanowaliśmy nasz wyjazd, wynajęliśmy mieszkania w kamienicy zaraz obok rynku, spakowaliśmy się i wyruszyliśmy.
Dojechaliśmy do Poznania późnym wieczorem, więc zwiedzanie zaczęliśmy rano. Dzieci wstały przed 7, więc o 8 byliśmy już w mieście. Zobaczcie jakie pustki! mieliśmy cały rynek dla siebie! Mogliśmy swobodnie przyjżeć się każdej kamienicy, pomnikowi i fontannie.

                               Widzieliśmy jak miasto budziło się do życia. Dostarczano produkty do kawiarni i restauracji. Pracownicy powoli rozstawiali stoły i otwierali parasole. Słońce grzało już mocno, ale jeszcze nie męcząco. A my spacerowaliśmy podziwiając piękno starówki, odczytując podpisy na różnych obiektach i napawając się porankiem bez zgiełku.  

    

Jedyną wada tak wczesnego wyjścia, był fakt, że prawie wszystkie muzea, były czynne od 11..I musieliśmy czekać.

Odwiedziliśmy za to kilka kościołów, w tym Poznańską Farę (poniżej), która prezentuje się pięknie z zewnątrz, a w śroku dzieci mogły pooglądac smoki:).
 

Później odwiedziliśmy Poznańskie koziołki – w formie pomniku, a o 12 oglądalismy koziołkowy pokaz na wieży ratuszowej.

Przy okazji widzieliśmy też konną paradę wojskową, co zrobił na dzieciakach niesamowite wrażenia, bo konie pieknie maszerowały, a jeźdźcy śpiewali ułańskie piosenki.

Najwcześniej, bo o 10tej otwierano muzeum czekolady, więc udaliśmy sie na jego zwiedzanie. Było warto, bo nie tylko poznaliśmy pochodzenie i sposób uzyskiwania kakao i czekolady, ale również mogliśmy obejrzeć pokaz przygotowywania pysznych pralinek i potem wszystkie je zjeść;)
Potem zwiadziliśmy muzeum archeologiczne, gdzie mogliśmy dowiedzieć się jak żyło się w Polsce w czasach rządów pierwszych Piastów oraz zobaczyć wystawę o starożytnym Egipcie, Sudani i Ukrainie. W każdej sali były przygotowane dla dzieci interaktywne stanowiska, gdzie poprzez różne zabawy, ukladanki i zagadki mogły utrwalić zdobytą wiedzę.

W porze lunchu spotkaliśmy się z wspaniałą mamą i niezwykła kobietą, czytelniczką bloga, która mieszka w Pozananiu i jej uroczym synkiem. Była kawa, ciasto i lody w uroczej małej kawiarence „Cafe la Ruina”, a potem pyszny lunch w restauracji „Wspólny stół” naprzeciwko (leniwe z sosem z rabararu nieziemskie!). My dorośli mogliśmy porozmawiać, a dzieci bawiły sie razem. Co prawda na początku był etap „wstydziochy” zwłaszcza ze strony Aleksa, ale potem wszyscy sie rozkręcili.
Po spotkaniu i posiłku pojechaliśmy do Nowego Zoo. Wspaniały obiekt rozpościerający się na ograomnym obszarze pozwala nie tylko oglądać piękne zwierzęta, ale i solidnie pospacerować na łonie natury. Można tam spędzić cały dzień. My mieliśmy tylko pół i musiliśmy się spieszyć, bo dzieci chciały zobaczyć wszystko:). Niezwykłe wrażenie robią zwierząte w pawilonie nocnym. W mroku można oglądać stworzenia, których nie spotyka się na codzień, a są naprawdę niezwykłe. 

Kolację zjedliśmy w polconej nam przez czytelinczę czeskiej restauracji „Pysna Chalupa” przy rynku. Dzieci nie mogły się powstrzymać i wszystkie wybrały żurek w chlebie. Oprócz zawartości, każdy „pożarł” pokrywkę, która zawsze stanowi najwiekszą atrakcję tego dania:). Obsługa była przemiła i bardzo dobrze nastawiona do dzieci –  nawet, gdy po kupieniu sobie mieczy świetlnych (Asia każdemu przyznała 50zł kieszonkowego na ten wyjazd, bo zostało jej 150 zł po przeliczeniu wszystkich kosztów wycieczki) walczyły nimi na środku sali (pustej, inni klienci sidzieli w strefie, gdzie można palić). Po obiedzie wróciliśmy do mieszkania i położyliśmy dzieci spać. 

W niedzielę rano wyruszyliśmy w dalszą podróż. Najpierw do sanktuarium w Licheniu, gdzie po mszy wdrapaliśmy się pieszo na 27 piętro wieży widokowej – śmiem twierdzić, że dzieci specjalnie się nie zmaćzyły, podczas gdy ja ociekałam potem;) Widok jest tam piękny i maluchy były zachwycone! W dół ścigaliśmy się co było dodatkowa atrakcją;).
Potem ruszyliśmy do Gniezna. Na miejscu zjedliśmy pyszną pizzę w pizzerii „Wenecja” położonej na brzegu jeziora Jelonek, posiada ona bardzo fajny duży ogródek otoczony żywopłotem z piaskownicą pełna zabawek. Później Zwiedziliśmy bazylikę prymasowską i główne ulice miasta.
Na koniec pojechaliśmy do Biskupina. Mimo dyskusji nad autentycznością istnienia w tym miejscu pierwszej osady, muzem robi na dzieciach niesamowite wrażenia. Moga zanużyć się w świecie dawnych czasów. Obserwować urządzenia, których już nie ma. Poznały sposoby na robienie instrumentów muzycznych, czy wybijanie monet. Zobaczyły jak dawniej mieszkano, jak budowano domy i mury osad. Jak chowano zmarłych, pieczono chleb, robiono garnki itp. itd.

Wrócilismy do domu wieczorem, dzieci po weekendzie pełnym wrażeń usnęły błyskawicznie z zakupionymi pamiątkami zaraz przy łóżkach. To była świetna wyprawa! Może i wy sie wyberzecie?

Dodaj komentarz