);
Odporniść dziecka
Jak rodzic rodzicowi,  Okiem chirurga

Odporność dziecka – Jak to robisz, że nie chorują?

Odporność dziecka to ważna kwestia dla każdego rodzica. Wszyscy boją się, że gdy pójdzie ono do przedszkola, a potem szkoły ciągle będzie chorować. Nie uchronimy oczywiście dzieci (i siebie) przed wszystkim infekcjami, ale możemy sprawić, że będą chorować rzadziej i szybciej pokonywać infekcje.
Moje dzieci, jeśli chorują to jedne do trzech dni i dzieje się to bardzo rzadko. Potem bez żadnego leczenia (ew. przeciwgorączkowe) zdrowieją błyskawicznie. Zauważyła to niedawno jedna mama z klasy Zuzi – „Jak pani to robi, że one nie chorują?”  – zapytała. Spojrzałamm na jej okutaną w szalik, czapkę i puchówkę 7 latkę, z batonem i sokiem w rękach.. i postanowiłam coś napisać..
To nie jest tak, że jest cudowny sposób, ale wiele można osiągnąć i w tej kwestii!

1. „Nieśmiertelna” zdrowa dieta 

Ww zasadzie wystarczy wymienić cukry proste na złożone – czyli słodycze na warzywa. Dzieci potrzebują sporo tłuszczu, wiec tego nie należy ograniczać, ale warto używać tych pozytywnych. Każdy z Was musi wypracować swój sposób, w zależności od potrzeb, tak by budować odporność dziecka. Ja Wam powiem, jak wygląda to u nas:
 – słodycze jemy tylko w wyznaczone dni – są to sobota i niedziela oraz święta, a także czas np. u babci – mieszka daleko i bywamy tam tylko 2x w roku przez 5-7 dni, także dzieciom nie zaszkodzi, a babcia może porozpieszczać
– nawet w dni słodyczowe, słodycze są tylko wtedy, gdy zjedzone zostaną 3 główne, wartościowe posiłki
Na codzień:
– co się da kupuję pełnoziarniste – chleb, często sama go piekę; mąkę, makaron itp., białe pieczywo jemy nie częściej niż raz na tydzień
– ziemniaki jemy raz w tygodniu – są przecież wspaniałe kasze, ryż brązowy, makaron, a w końcu super zdrowe pure z dyni czy kalafiora!
– Minimum 2 obiady w tygodniu to ryba, 2 drób,  1 całkiem jarski, 1 wołowina/jagnięcina/wieprzowina i 1 taki „pół” jarski
– śniadania mamy z góry ustalone: pn – płatki jaglane na mleku z miodem i owocami, wt. kanapka z pasztetem lub wędliną i warzywami, śr – płatki żytnie i owsiane w miodzie z mlekiem, czw – kanapka z miodem i żółtym serem, pt – kanapka z rybą z puszki lub pastą rybną, so – kanapka z masłem orzechowym i dżemem, nd – coś na ciepło – jajka (różna forma) lub parówki (kupujemy z fileta z kurczaka 98% mięsa)
– do szkoły dzieci dostają 2 owoce, porcję warzyw,  kanapke/drożdżówkę domową/tortillę i porcję orzechów, nasion i rodzynek
Po szkole:
– po szkole lub przed, gdy mają na popołudnie jedzą jogurt
– w domu o 18 jemy obiad – wtedy jesteśmy razem i wszyscy jedzą to samo
– pijemy wodę i mleko, sok tylko do obiadu (chyba, że wolą co innego) wszystkie prosto z lodówki – nikt nigdy nie miał chorego gardła!, kakao zimą i jesienią, po spacerze
– dla naszej rodziny gotuję/przygotowuję na obiad 70-100 dag warzyw, nie unikam przypraw! Wręcz przeciwnie, królują u nas dania tajskie czy indyjskie i nasz wspaniały czosnek!
Z grubsza to tyle – kto chce niech korzysta, ale to jest taki nasz sposób, ustalony wspólnie całą rodziną. Wy powinniście znaleźć swoją drogę, ale uwzględniając dużo warzyw i owoców, ryby, nabiał, orzechy i nasiona oraz produkty z pełnego ziarna i chude mięso. Limitować trzeba koniecznie proste węglowodany.

2. Ruch i jeszcze raz ruch – tak, wzmacnia odporność dziecka!

Mój mąż, który najchętniej leżałby z komórką lub laptopem na kanapie przez pół dnia, ma mnie już czasem dość, ale ja uważam, że wiem co robię! Gdy tylko jest okazja wyganiam towarzystwo na świeże powietrze i zapewniam zabawy ruchowe. Ciągle chodzimy, biegamy, pływamy, tańczymy, jeździmy na rowerach itp. W tygodniu tego czasu mniej, ale nadrabiamy w weekendy z nawiązką. A co, gdy leje, zimno i wieje? W domu też można „poszaleć”. Paradoksalnie z pomocą przychodzi konsola – z opcją sterowania swoim ciałem – tylko takie mamy gry i uwierzcie, że pot spływa po plecach jak się pogra:) Do tego urządzamy czasem wspólne dyskoteki, albo aerobik. Jesteśmy razem i jest super!

3. Ubieramy się tak jak każdemu pasuje

Nie ma nic gorszego niż dziecko, które się zgrzeje i z tego wszystkiego zrzuci kurtkę czy czapkę! Ubieram dzieci tak jak bym ubrała siebie w tej samej sytuacji. Czyli zdarza się, że sama ubieram się cieplej! Bo np. wiem, że one będą biegać, a ja siedzieć na ławce (rzadko, ale bywa;)). Moje dzieci mają bluzy z kapturami i gdy robi się dodatnio nie nosimy już czapek. Jeśli wieje, albo się ochłodzi – kaptur na głowę i z głowy;). Nie nosimy tez rajstop pod spodnie – ja osobiście tego nienawidzę i nie widzę potrzeby katowania tym dzieci. Jeśli jest ciepło (do -5) to po co? Jeśli jest zimniej to mają spodnie śniegowce – problem z głowy. Szaliki też rzadko noszą, bo mają kurtki ze stójką, a to chroni szyję. Nasz organizm jest świetnie przygotowany na chłód. Wtedy wzrasta metabolizm, a system odpornościowy się aktywuje. Na nadmierne ciepło jest przygotowany tylko, gdy nic nie osłania skóry. Gorąco w ubraniu to zbrodnia dla naszego ciała. Powinniśmy się zawsze ubierać tak, by było nam minimalnie chłodno.

4. Niech się ubrudzą! – błoto najlepsze na odporność dziecka

Mamy pralki;). Pozwalam dzieciom bawić się błotem, grzebać w piachu i ziemi, tarzać się w śniegu czy trawie, skakać po kałużach w kaloszach, zjeść coś co spadło na podłogę u nas w domu – w końcu mamy te same bakterie wszyscy. Mamy mydło i wodę – po zabawie się umyją! I to sedno sprawy – mycie rąk powinno być niewymuszonym odruchem – a jak tego nauczyć, oczywiście myjąc ręce, najlepiej razem z dzieckiem. Ali miał rotawirusa kiedyś – w jego grupie w przedszkolu chorowali wszyscy! A moje dziewczyny nie zaraziły się, ale wierzcie mi, że myły ręce 30 razy dziennie. Natomiast nie ścigajmy dzieci na polu do mycia co 5 min. W końcu zaraz i tak wpakują ręce w jakieś „siedlisko” bakterii. Uwierzcie mi, że te na wolnym powietrzu są milion razy mniej groźne niż te z zamkniętym pomieszczeniu, bo tu słońce, wiatr i deszcz nie zrobią z nimi „porządku”. Umyją się, gdy wrócą do domu.

5. Uwaga na „bliskość”

Nie bójcie się, nie powiem wam, żeby nie tulić, głaskać i być blisko z maluchami – to jest konieczne! To właśnie wzmacnia odporność dziecka. Ale mam jedno ale – nie całujmy dzieci w usta! Nasze drobnoustroje raczej im nie zaszkodzą. Tylko, że maluchy uczą się naśladując – i wierzcie mi zaraz pocałują w usta 15 koleżanek, panią z przedszkola czy szkoły, a nawet miłą sąsiadkę.. i tu robi się problem z infekcjami. Na ciele dziecka jest wiele lepszych miejsc do całowania! Ja osobiście preferuję czoło i szyję;) W sprawie długowłosych. Ważne, by spinać dzieciom włosy – zawsze trochę zmniejszy to ryzyko złapania wszy, a jest ich w szkołach ogrom.

6. Suplementy

Często dyskutuje się na ten temat, czy przy zdrowej diecie są one potrzebne. Pewne jest, że w naszym klimacie konieczna jest suplementacja witaminy D3. Nie ma szans u nas wyprodukować jej tyle ile trzeba, bo za mało mamy słońca. Witamina ta, oprócz wzmacniania kości ma wiele pozytywnych funkcji,  m.in. wzmacnia naszą odporność, przyspiesza metabolizm i dodaje energii. Dlatego to po prostu nasz obowiązek, by ją suplementować. Inne witaminkowe żelki, płyny i tabletki są zbędne o ile dieta naszych dzieci jest zróżnicowana i pełnowartościowa.

7. Szczepić

Szczepię i będę szczepić. Dlaczego? Bo kocham moje dzieci. Kto ma wątpliwości niech wróci do mojego posta:
Dodatkowo obecnie okazuje się, że szczepienie na różnego rodzaju patogeny stymuluje nasz układ immunologiczny do działania przeciw innym i nowym drobnoustrojom. To kolejna korzyść.
Więcej na ten temat znajdziecie też u mojego kolegi po fachu: http://www.doktorekradzi.pl/category/szczepienia/
Nie ma niezawodnego sposobu, by nasze dzieci nie chorowały (wbrew temu co piszą w reklamach różnych dziwnych suplementów). Możemy jednak sporo zrobić, by ich odporność miała właściwy poziom.
A tu zamówisz moje książki: https://niezkrwiazduszyiserca.pl/produkty/

7 komentarzy

Dodaj komentarz