Adopcja dziecka formalności i przebieg
Adopcja dziecka jest dosyć złożonym procesem i nie dziwię się wcale, że wiele osób pyta mnie o to jak przebiega od początku do końca. Chcecie wiedzieć jakie są wymogi, co jest prawdą, a co mitem. Ile trwa adopcja dziecka i o co tym wszystkim chodzi. Wielu zapewne boi się, że nie da rady, nie ogranie, że to zbyt wiele. Postanowiłam wiec napisać jak to u nas było. Dodam też odstępstwa od przebiegu naszej adopcji w porównaniu z informacjami z ośrodka adopcyjnego. Mam nadzieję, że Wam to pomoże.
1. Jak rozpocząć adopcję dziecka?
Gdy podjęliśmy pierwszą decyzję o tym, że adopcja dziecka to nasz plan na życie, znalazłam w internecie kontakt z Ośrodkiem Adopcyjnym Fundacji Dla Rodziny i zadzwoniłam. Podjęliśmy taką decyzję po zapoznaniu się z opiniami na temat ośrodków adopcyjnych w naszym województwie. Pytaliśmy zarówno wśród znajomych jak i w sieci. Pracownicy ośrodka są przewodnikami na naszej drodze, ale również weryfikują nasze umiejętności i usposobienie, tak by każdemu dziecku znaleźć jak najlepszych dla niego rodziców. Bardzo ważne jest, by były to osoby z odpowiednim przygotowaniem merytorycznym, ale i pasją.
Po rozmowie telefonicznej zaproszono nas na pierwsze spotkanie. Powitał nas pan Michał – psycholog i zaczął mówić o tym, czym jest adopcja dziecka i jakich dzieci można się spodziewać. Jako, że tak trochę „lubi straszyć” mówił też o dzieciach z różnymi zaburzeniami, FAS i problemami z więzią. Mój mąż trochę się przestraszył, ale już mi obiecał, że ie zrezygnuje. Gdy powiedzieliśmy, że chcemy adoptować rodzeństwo – 2-3 dzieci pan Michał był wyraźnie podekscytowany. Powiedział, że troje dzieci to będzie szybko, a jakbyśmy chcieli 4 to jutro:).
Dostaliśmy też listę dokumentów do dostarczenia do Ośrodka.
Były to:
- oświadczenie o dochodach,
- wniosek wstępny do Ośrodka – tam były informacje o tym jak mieszkamy, gdzie pracujemy itp. oraz ile, jakiej płci i wieku dzieci byśmy chcieli – wstępnie, bo do niczego to nie obliguje, można zmienić zdanie, aż do kwalifikacji.
- życiorys każdego z nas – ale taki emocjonalny. Trzeba napisać np. nie tylko gdzie się chodziło do szkoły, ale czy się ją lubiło, jakie przedmioty najbardziej, jakich miało się kolegów itp. Oczywiście, każdy pisze tak jak chce, ale warto przyłożyć się do tego zadania, bo informacje te pomogą psychologom i pedagogom z ośrodka znaleźć dziecko, które będzie do przyszłych rodziców najbardziej pasować. No i tak mój miał 16 stron A4 czcionką 12…:) – Pan Michał, który potem go czytał, miał sporo pracy i nigdy nie zapomni mojego CV. Nie mniej jednak bardzo mu się podobało. Mój mąż wyskrobał 3 stron i to tylko dlatego, że mu pomagałam:)
W innych ośrodkach adopcyjnych zasady mogą być zmienione. Część już na początku oczekuje przynajmniej części dokumentów potrzebnych dla sądu np. akty małżeństwa, pitów z poprzedniego roku, zaświadczeń lekarskich, czy o niekaralności. Część ośrodków przeprowadza też w pierwszej kolejności testy psychologiczne, a dopiero potem szkolenie.
Złożyliśmy dokumenty końcem maja i rozpoczął się okres oczekiwania na szkolenie. Miał to być minimum rok. Jako, że kursy rozpoczynały się albo we wrześniu albo w styczniu albo w kwietniu liczyliśmy, że będzie to dopiero wrzesień rok później. Wiem, że w niektórych innych ośrodkach szkolenie odbywa się „od razu” po zapisie. Nasz uważa, że ten czas to czas na przemyślenia, dalsze starania o dziecko biologiczne, no i dzięki temu krócej czeka się na dzieci. Trzeba przyznać, że zdecydowanie łatwiej czekać na szkolenie niż na dziecko.
Wymagania formalne do adopcji dziecka były takie: minimum 5 lat małżeństwa (w rachubę wchodzą też osoby samotne). Jednak w innych ośrodkach bywa inaczej. Wiem, że są takie w kraju, które wymagają tylko 3 lat, roku lub po prostu zawarcia związku małżeńskiego do adopcji dziecka. , dochody wystarczające na utrzymanie dziecka/dzieci, odpowiednia ilość miejsca dla dzieci – nie jest wymagany osobny pokój dla każdego dziecka. Niekaralność i brak zdrowotnych przeciwwskazań do adopcji dziecka.
Trzeba też było podać 2 niespokrewnione osoby, które mogłyby pomóc w decyzji mówiąc jacy jesteśmy. W praktyce wykorzystują te dane bardzo rzadko, tylko gdy mają jakiś problem z kandydatami na rodziców i chcą rozwiać swoje wątpliwości lub znaleźć sposób, by im pomóc.
2. Szkolenie
Wezwano nas na szkolenia na kwiecień. Byłam bardzo zadowolona, bo to ładnych kilka miesięcy wcześniej niż sądziłam. Szkolenie odbywało się w systemie PRIDE. 12 spotkań – 8 w Ośrodku, 3 w domu i 1 spotkanie Panelowe – na które można przyprowadzić rodziny i przyjaciół i spotyka się z „ekspertami”, czyli rodzicami adopcyjnymi, zastępczymi itp.
Jest tylko kilka systemów szkoleń i każdy ośrodek wybiera swój sposób z tych zatwierdzonych centralnie. Każde szkolenie ma dwa cele: przygotowanie kandydatów do adopcji dziecka na opiekę nad nim i radzenie sobie z jego problemami oraz jak najlepsze poznanie kandydatów, by dobrać dzieciom jak najlepszych dla nich rodziców.
Pierwsze spotkanie było w domu. Prowadzący obejrzeli dom i ogród. Wypili kawę, zjedli ciasto i zapytali, czy nic u nas się nie zmieniło w życiu zawodowym i prywatnym. Potem powiedzieli, że spotkania będą co poniedziałek 16-19.
Zajęcia były w formie raczej ćwiczeń z jedynie niewielką ilością części wykładowej. Czasem może się wydawać, że niektóre ćwiczenia są infantylne lub niepotrzebne, ale jeśli się zaangażujemy to wyzwalają emocje i refleksje. Przechodzi się „na sucho” wiele sytuacji, które potem mogą nadejść po adopcji dziecka. I wówczas po prostu się wie.
Dodatkowo po każdych zajęciach dostawaliśmy „księgi życia” – zadanie domowe, żmudne, długie, wymagające podzielenia się swoim życiem i odczuciami, ale bardzo potrzebne. Ludzie, którzy to czytają będą tymi, którzy znajda dla nas dzieci! Muszą wiedzieć z kim będzie im najlepiej. Adopcja dziecka, która stworzy szczęśliwą rodzinę jest dla nich najważniejsza.
Każdy kto chce być dobrym rodzicem adopcyjnym powinien zaangażować się w szkolenie. To co się dzieje w naszym sercu i duszy, gdy przeżywamy wszystkie sytuacje z ćwiczeń, jest nieodzowne, by potem zrozumieć i poczuć czego potrzebuje nasze dziecko.
Na kolejnym spotkaniu w domu rozmawialiśmy o dzieciństwie. Rysowaliśmy drzewa genealogiczne rodziny i o niej opowiadalismy.
Na tym spotkaniu na nas czekała niezwykła wiadomość. Choć pan Michał już na 2 poprzednich spotkaniach w ośrodku ledwie trzymał język za zębami, więc nie byłam zaskoczona (mąż ogromnie – choć mówiłam mu o moich przeczuciach). Usłyszeliśmy, że znaleźli dla nas dzieci!
Umówiliśmy się, że po następnych zajęciach zrobimy testy psychologiczne, które od razu ocenią. Potem pokażą nam karty dzieci. Oznaczało to, że już w tym następnym tygodniu będziemy mogli do nich pojechać, jeśli zdecydujemy się na to. Oczywiście zaraz w sobotę kupiłam 2 maskotki i autko (wypsnęło im się, że to 2 dziewczynki i chłopiec).
Nasza sytuacja była nietypowa. Zwykle po zakończeniu szkolenia i kwalifikacji do adopcji dziecka oczekuje się na telefon z informacją, że jest maluch, do którego pasują konkretni rodzice. Obecnie niestety ten czas jest dłuższy niż w momencie, gdy my adoptowaliśmy dzieci. Najdłużej oczekuje się na małe, pojedyncze dzieci. Na starsze i rodzeństwa krócej, a one też potrzebują miłości i rodziny i potrafią dac szczęście!
Potem było jeszcze spotkanie już w ośrodku o małżeństwie. Rozmowa z każdym osobno i potem razem, by dociec ew. problemów małżeńskich i pomóc je rozwiązać. No i spotkanie panelowe na koniec. A następnie kwalifikacja. Jest to ostateczne ustalenie ile, jakiej płci i w jakim wieku dzieci chce się adoptować i ew. na jakie podejrzenia/rozpoznania jesteśmy gotowi. A także akceptacja tej decyzji przez prowadzących szkolenie na podstawie tego wszystkiego, czego się o nas dowiedzieli .
My w ty czasie już spotykaliśmy się z naszą bandą łobuzów :).
W tych naszych kartach dziecka nie było zbyt wiele informacji. Było napisane, że biologiczni pili, w ciąży prawdopodobnie też, że była przemoc i zaniedbania. Była również opinia pediatry o stanie zdrowia dzieci i psychologa – obie bardzo lakoniczne. Ważna informacją była waga urodzeniowa i skala Apgar – dzieci z FAS zwykle są małe. Nasze ważyły 3300, 3500 i 4100 – więc FAS było mniej prawdopodobne.
Na pierwsze spotkanie z dzieckiem jedzie się z jednym z prowadzących kurs. Potem już samemu. Prowadzący obserwują jak układa się kontakt z dziećmi na pierwszym spotkaniu. Potem kontaktują się stale z opiekunem zastępczym dzieci, by być pewnym, że ich decyzja była słuszna. Do 3 spotkań powinna zapaść decyzja z obu stron o adopcji. Gdy tak jest składa się dokumenty do sądu.
3. Adopcja dziecka – sąd
W naszym ośrodku wszystkie dokumenty składa się do ośrodka i oni już przesyłają je do sądu. Piszą tez wniosek o adopcję dziecka, w którym też zawiera się ew. zmiany imion dzieci. Co potrzeba?
- W/w wniosek
- zaświadczenie o niekaralności obojga rodziców
- zaświadczenie o dochodach lub pit za poprzedni rok w wypadku działalności gospodarczej
- zaświadczenia od lekarza rodzinnego, że nie ma zdrowotnych p-wskazań do adopcji
- zaświadczenia od psychiatry, że nie ma zdrowotnych p-wskazań do adopcji
- opinia i kwalifikacja z ośrodka adopcyjnego
- akt małżeństwa
Zaświadczenia lekarskie o braku przeciwwskazań do adopcji dziecka wydają odpłatnie lekarze rodzinni i prywatni psychiatrzy.
Po złożeniu dokumentów dotyczących adopcji dziecka sąd wysyła do nas kuratora. Warto dzwonić i dopytywać, czy już przyszła informacja, bo to może przyspieszyć sprawę. U nas chyba dzięki temu, że adoptowaliśmy 3 dzieci wszystko szło magicznie dobrze. Pani kurator była już po kilku dniach. Pogadała kilka minut spisując, że to co napisaliśmy w papierach to prawda. Zachwycała się malunkami na ścianach w pokojach dla dzieci. Potem informację do sądu przesłała faksem i już na drugi dzień wyznaczono nam datę rozprawy – z racji sezonu urlopowego z żalem na 8 września.
Na rozprawie zapytano nas o sprawy formalne (wiek, zawód, miejsce pracy, dom). A potem co czujemy do dzieci i czemu chcemy je adoptować. Ich opiekunkę prawną pytano o to czy popiera nasza decyzje i dlaczego. Potem sędzia przyznał nam pieczę, czyli mogliśmy zabrać dzieci do domu.
Zwykle jest jeszcze druga, ostateczna rozprawa, a pomiędzy sąd może zarządzić „kontrolę” . Może przysłać ponownie kuratora. Ma prawo nakazać ośrodkowi odwiedzenia nas i raport. Może zażądać badania więzi – albo w innym ośrodku adopcyjnym, albo w poradni psychologiczno-pedagogicznej.
U nas tego nie było. Tylko roztargnienie sędziego i związane z nim problemy z formalnościami sprawiły, że ostateczne postanowienie otrzymaliśmy 2 miesiące, a nie 2 tygodnie później.
4. Adopcja dziecka – akty urodzenia i pesele
Postanowienie sądu o adopcji dziecka trafia też do Urzędów Stanu Cywilnego w miejscu urodzenia dzieci i tam sporządzane są nowe akty urodzenia. U nas było trochę zamieszania, bo w postanowieniu zapodziano napisać, że dzieci mają się nazywać tak jak ojciec, bo ja mam inne nazwisko. Także nasze akty urodzenia dotarły do nas 30 stycznia. Są to normalne akty urodzenia, gdzie stoi ja – matka, mąż – ojciec, imię i nasz nazwisko dziecka. Zostaje tylko data i miejsce urodzenia. Z tymi aktami trzeba się udać do Urzędu Miasta/Gminy i złożyć prośbę o wydanie nr pesel. Po ok. 2 tygodniach taki nr się otrzymuje i można szaleć.
To znaczy trzeba dopisać dzieci do ubezpieczenia zdrowotnego, można wyrobić np. paszport i generalnie żyć, jakbyśmy zawsze byli rodziną1
Tak to wygląda w skrócie. Nie jest może to łatwa droga, ale nie jest i taka skomplikowana. Jeżeli chodzi Wam pomysł adopcji dziecka po głowie to nie bójcie się i spróbujcie. Będzie dużo czasu, by upewnić się w postanowieniu. A potem zawsze jest Ośrodek Adopcyjny i życzliwi ludzie w nim – wierzę w to!
W razie czego piszcie do mnie! Zarówno w wiadomościach prywatnych na FB https://facebook.com/niezkrwiazduszyiserca
Instagramie https://instagram.com/niezkrwiazduszyiserca
Jak i mailem na: niezkrwiazduszyiserca@o2.pl
Zawsze odpowiem, choć może nie od razu, bo czasu przy mojej trójce mam ile mam;).
A tu zamówicie moje książki: https://niezkrwiazduszyiserca.pl/produkty/
4 komentarze
Kaś
Szkoleń są 2 schematy i stąd różnica w trwaniu:). Co do sądu to typowo są 2 rozprawy, a pomiędzy jakaś kontrola – badanie więzi, kurator itp. Natomiast "szaleńców " adoptujacych troje na raz traktowali mocno ulgowo;)!
maroccanmint
Jak widać co region, to inaczej! U nas szkolenie było warsztatowe, trwało dłuzej – 16 spotkań. Pani sędzia surowa ale życzliwa, więc najpierw rozprawa preadopcyjna, potem druga, z orzeczeniem.
No, ale efektem jest Rosula, więc koniec końców to wszystko jest drugorzędne 😉
Kaś
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa! Niestety czeka się dość długo na drugie dziecko… przykre, bo tak wiele jest jeszcze nie uwolnionych przez sądy.. Radzę jak najszybciej powiedzieć synowi prawdę, bo im później tym trudniej będzie i Wam i jemu! Jest dużo bajek na ten temat – choćby Dino pociąg – gdzie jest adoptowany dinozaur, można opowiedzieć o Mojżeszu, którego uratowała córka faraona… w końcu możesz mu pokazać nas! Taki szkrab wie najlepiej, że jesteście mamą i tatą i nic nie jest w stanie wzbudzić w nim wątpliwości. Jemu jest wszystko jedno czy wyszedł z brzucha mamy czy nie – o ile ta jest mamą i kocha go najbardziej na świecie.. ale potem jest gorzej. Co będzie jeśli ktoś mu o tym powie za kilka lat, gdy ciebie nie będzie w pobliżu? Wierz mi on nie przestanie Cię kochać dlatego, że go nie urodziłaś… Ale jeśli się kiedyś dowie, że go okłamałaś.. to już co innego. Jak będzie mógł ufać? Wierzę w Ciebie (w Was)i wiem, że sobie poradzicie. Przecież słowo adoptowany to jedno z piękniejszych słów! Bo oznacza wybranego, by dać szczęście i przywrócić sens życia.. Cóż może być piękniejszego? Pozdrawiam!
Magdalena Gp
Witam Panią 🙂
Czytam już sobie blisko godzinę różne Pani wpisy i postanowiłam choć pod jednym zostawić jakiś ślad.
W dużej mierze świetnie rozumiem Pani odczucia bo właśnie dzięki adopcji od blisko czterech lat jesteśmy z mężem rodzicami naszego żywego srebra. Szkoda, że nie udało nam się adoptować od razu dwójki rodzeństwa bo wszystko toczyło by się od razu swoim rytmem.
Na naszego syna czekaliśmy 11 lat malzenstwa, w tym blisko cztery lata od pierwszej wizyty w ośrodku adopcyjnym. Miał równe 10 miesięcy, gdy zamieszkał z nami.
Obecnie syn ma prawie 4,5 roku a my znów już ponad trzy lata czekamy na upragniony telefon, że będzie szansa na drugie, równie upragnione dziecko.
Trochę to wszystko długo trwa, a lat nam nie ubywa. Oby starczyło sił i energii bo dzieci nasze potrzebują nas silnych – fizycznie i przede wszystkim psychicznie.
Nasz syn jeszcze nie wie, że nie jest naszym biologicznym dzieckiem a dla nas to chyba będzie bardzo ciężkie by go uświadomić.
Trzeba dać dziecku duża siłę by poradzilo sobie kiedyś z taką wiadomością.
Pozdrawiam ciepło
Magda