);
Jak rodzic rodzicowi

Konsekwencja w wychowaniu – czy to nie niszczy miłości?

 
 
„Konsekwencja to podstawa wychowania”
„Musisz być konsekwentnym, bo wejdzie ci na głowę”
„Rodzic musi postępować konsekwentnie”
Tego typu słowa można przeczytać w wielu poradnikach dla rodziców, na portalach internetowych, czy w poradach na forach i grupach FB. Wielu z Was deklaruje, że ma z tym ogromny problem. Bo jak można zachować konsekwencję, gdy nasza największa miłość, nasz skarb, nasze maleństwo płacze i czuje się nieszczęśliwe? Przecież piszą nam wszędzie, że mamy kochać dzieci bezwarunkowo. To jak być „twardzielem”, który nie zmienia zdania?
 
Konsekwencja i miłość bezwarunkowa
 
Czym jest więc konsekwencja w wychowaniu? Wielu powie, że to postępowanie zawsze tak samo i niezmienianie zdania pod żadnym warunkiem.
No to przykład. U mnie w domu wieczorem dzieci muszą sprzątnąć wszystkie zabawki z podłogi. ZAWSZE!!! Nawet, gdy impreza rodzinna przedłuży się do późnych godzin? Nawet, gdy wieczorem zagorączkują albo zaczną wymiotować? No nie. My też tak nie robimy. Przecież zdarza nam się „olać” jakiś obowiązek z powodu złego samopoczucia i nie ma w tym nic złego. 
 

Konsekwencja – o co chodzi?

 
Konsekwencja w wychowaniu musi być mądra. Po prostu nie zmieniamy zdania, bez istotnego powodu. Co więcej dopuszczamy dyskusję! Bo przecież dziecko może mieć na dany temat inne zdanie niż my i może mieć rację. Jeśli jej nie ma to i tak warto wysłuchać argumentów i spokojnie udowodnić, że nie są wystarczające, byśmy zmienili zdanie 
 

Miłość bezwarunkowa

A co z miłością bezwarunkową? Pełna akceptacja dziecka to podstawa dobrej relacji rodzinnej i prawidłowego rozwoju poczucia własnej wartości u dziecka. Jednak trzeba pamiętać, że kocha się i akceptuje dziecko, ale niekoniecznie jego zachowanie. Kocham Cię nawet gdy łamiesz nasze zasady, ale nie toleruję łamania zasad. Do tego konsekwentne postępowanie wzmacnia poczucie bezpieczeństwa i dziecka, a to pozwala na swobodny rozwój i budowanie mocnego poczucia własnej wartości! 
 

Konsekwencja musi w pierwszej kolejności dotyczyć postępowania rodziców!

 
Jeśli mamy być konsekwentni zacznijmy od siebie. Dzieci uczą się przykładam i żadne słowa tego nie zmienią. Przykłady! Jeśli ustalamy, że w naszym domu je się słodkie tylko w weekendy, to my również nie jemy słodyczy w tygodniu niezależnie, gdzie jesteśmy. Gdy chcemy by każdy sprzątał po sobie, to my przede wszystkim sprzątamy. Jeśli u nas się nie krzyczy, nie krzyczymy! Niełatwe prawda?  Ale bez tego nasza konsekwencja wobec zachowań dzieci, będzie tylko surowym postępowaniem, którego dzieci nie zrozumieją. Jeśli my mamy problem z zachowaniem zgodnym z domowymi zasadami, lepiej na początek ustalmy ich nieco mniej, ale trzymajmy się ich ściśle. 
 

Konsekwencja nie oznacza, że nie można zmienić zdania. 

 
Podobno tylko „krowa zdania nie zmienia”, a i to jest tylko powiedzeniem. To, że ustaliliśmy jakieś reguły, nie oznacza, że zrobiliśmy to od razu idealnie. Poza tym w miarę upływu czasu dzieci rosną i się rozwijają, więc niektóre zasady też muszą ewaluować. Zbyt wiele zasad, zwłaszcza mocno restrykcyjnych nie przyniesie nic dobrego. Jeśli powiemy dziecku, że nie może dotykać piekarnika, noży, żelazka, trzaskać drzwiami itd. to ugnie się pod ilością zakazów i poczuje, że nic mu nie wolno. Dużo lepiej określić zasadę: Dbamy o bezpieczeństwo swoje i otoczenia. To zasada pozytywna, nie zakaz, a jednocześnie ma w sobie wszystkie w/w zakazy. 
 
Zmienić zdanie możemy też w zależności od ważnych okoliczności. Osobiście znacznie łagodniej traktuję dzieci wieczorem, gdy są zmęczone. Podobnie, gdy są przeziębione albo czymś zmartwione. Przecież ja sama wybucham wtedy właśnie, gdy padam z nóg albo źle się czuję. Jak wiecie zapewne u nas w domu słodycze jada się tylko w weekendy i święta. Zarzucamy jednak tę zasadę, gdy jedziemy do babci. To są zwykle tylko 2x w roku, więc nie zaszkodzi to ich zdrowiu. Z resztą w mocy pozostaje zasada, że należy najpierw zjeść zdrowe, główne posiłki.   
 

Jak sprawić, by taka niekonsekwencja, nie została odebrana przez dziecko jak przyzwolenie na łamanie zasad?

 
Porozmawiać! Głośni powiedzieć dlaczego uważamy, że wskazane jest odstępstwo od naszych reguł i zapytać dziecka, czy się z tym zgadza. W końcu to są też jego zasady! Oczywiście gdy dziecko krzyczy, rzuca przedmiotami, a nawet popycha innych na przykład krótko przed snem, to nie zaczynam tłumaczyć mu zasad, bo to i tak nic nie da. Mówię, że widzę, że jest bardzo zmęczone, tulę i jak najszybciej kładę spać. Wówczas to pozostałym dzieciom tłumaczę, że to trzecie robiło to wszystko ze zmęczenia i tym zachowaniu porozmawiam z nim, gdy się wyśpi. 
 

Bycie konsekwentnym rodzicem nie oznacza konieczności karania za nietrzymanie się reguł. 

 
Czy karamy samych siebie za nasze błędy? Nie. Ponosimy konsekwencje. Te naturalne – jak podjadam to tyję. I te, które określam jako społeczne – jeśli nawrzeszczę na kumpla z pracy, może nie chcieć zamienić ze mną dyżuru, gdy będzie mi to potrzebne. Podobnie dzieci nie musimy karać, by być konsekwentnymi. Jeśli moje dzieci nie posprzątają po sobie, to ja konsekwentnie po nich nie sprzątam i czekam.  Nie mają miejsca, by się rano przebrać, stają na klocku bosa stopą, ktoś na czymś staje i to niszczy – oto konsekwencje naturalne. Ja nie wchodzę poczytać bajki na noc, bo nie znoszę bałaganu na podłodze i to jest moja granica – oto konsekwencja społeczna. Nie widzę w takim układzie powodu do wymyślania kar.
 

To co robić?

 
Konsekwentnie powinniśmy moim zdaniem wzmacniać zachowania pożądane. Gdy pokój jest sprzątnięty, mówię dzieciom, że jestem z tego zadowolona. Takie postępowanie nie tylko promuje dobre zachowania, ale i podnosi poczucie własnej wartości dziecka, które przyczyniło się do tego małego sukcesu. 
 
W pierwszym półroczu po adopcji dzieci stosowałam kary – wysyłałam dzieci do kąta. Było tak, gdyż musieliśmy poznać siebie nawzajem, nauczyć się naszych granic i panowania nad emocjami. Było to potrzebne przede wszystkim nam. Gdy były w kącie my mogliśmy się opanować. Oczywiście byliśmy tuż obok. Dziecko nie zostawało samo. Później karanie tego typu nie było już nam potrzebne, bo nauczyliśmy się rozwiązywać sytuacje konfliktowe inaczej. To był nasz problem, nie dzieci. Odkąd uwolniłam się od kar i nagród poczułam, że prawdziwie buduję relację z dziećmi, a one coraz rzadziej przekraczały moje o innych granice. Oczywiście czasem robią to nadal, bo to dzieci. Jednak dużo łatwiej jest dojść do porozumienia, gdy nie trzeba niczego się bać, czy unikać. 
 
 
Konsekwencja nie oznacza „kija w tyłku”, a pewną stałość i przewidywalność. Powinna być jednak elastyczna, by adaptować się do różnych sytuacji. Taka buduje relację. Zbyt sztywna lub labilna ją niszczy.
 
 
Postaw mi kawę na buycoffee.to

10 komentarzy

Dodaj komentarz