);
Jak rodzic rodzicowi

Nic się nie stało

 
Nic się nie stało. Te słowa słyszą w swoim życiu prawie wszystkie dzieci. Mają sprawić, że ich problem zniknie, a emocje opadną w sekundę. Tylko, czy to może działać?

Zapomniany przedmiot

Szkoła, klasy zero, odbieram Zuzkę wczesnym popołudniem. W szatni płacze mała dziewczynka. Babcia zwraca się do niej ostrym tonem: Nie maż się! Przecież mama powiedziała Ci, że przywiezie ci później wszytko! Masz tu soczek to jakoś wytrzymasz! To tylko zerówka nic się nie stanie jak przez chwilę nie będziesz mieć piórnika!  Ja muszę iść robić obiad, więc przestań beczeć, przecież nic się nie stało. Babcia zostawiła wnuczkę i wyszła. Zuzka jak to Zuzka pobiegła uściskać koleżankę. A mnie „oświeciło” – wyjęłam z piórnika Zuzy ołówek z gumką i 5 podstawowych kolorów kredek i podałam małej mówiąc” Zuzia idzie już do domu to ci pożyczy, potem odłóż po prostu na jej półkę w szatni. Dziewczynka rozpromieniła się, podziękowała i pobiegła szczęśliwa do klasy. 
 

Utracona zabawa – nic się nie stało 

 
Do szatni wparowała mama z naburmuszoną dziewczynką. Mała zła i smutna jednocześnie mówi, bo chciała jeszcze pobawić się z koleżankami. Matka na to: Przestań! Co za fanaberie! Ja muszę jeszcze jechać w 4 miejsca! Nie marudź i się ubieraj. Co ryczysz przecież nic się nie stało. 
 

Zła ocena

Ośmiolatka rozpacza, bo dostała słabą ocenę z kartkówki. Ojciec mówi poirytowany: Chciałbym mieć tylko takie problemy! Daj spokój. Nic się nie stało. 
 

Ubrudzona zabawka

Na placu zabaw mały chłopiec płacze, bo samochodzik wpadł mu w błoto i jest cały brudny. Matka mówi: Przestań! Przecież nic się nie stało! To tylko autko! Umyje się! No nie bądź beksa, ludzi patrzą.

Dorosłe myślenie 

 
Tak zapomniany plecak, konieczność przerwania zabawy, zła ocena, brudna zabawka, itp.,itd. to nie są problemy. To my dorośli je mamy! Musimy wszystko ogarnąć – pracę, dom, dzieci, siebie… A tu ciągle pod górkę! 
 
Drodzy dorośli zastanówmy się teraz uważnie. Czy naprawdę wszystkie nasze kłopoty są takie różne od tych dziecięcych?
 

Dorosły czemu się wściekasz, przecież nic się nie stało! 

 
Zdarza mi się czegoś zapomnieć. Np. komórki. Czuję się wtedy jak bez ręki. Poirytowania i rozdrażniona. A ty jak się czujesz, gdy zapomnisz czegoś ważnego?
 
Bywało, że musiałam zostać w pracy na dyżurze, którego nie planowałam. A miałam spędzić ten słoneczny dzień bawiąc się z dziećmi w ogrodzie i popijając kawę mrożoną.  Oj nie byłam zadowolona. A przecież nic się nie stało. 
 
A te momenty, gdy w pracy coś nie wyjdzie na 100%? Gdy się staramy, a potem ktoś powie no cóż mogło być lepiej albo wytknie niedociągnięcie? Nie czujemy się wtedy dobrze. A przecież za chwilę jest wszystko dobrze. 
 
A jakby nam coś kapnęło na ulubiony ciuch albo telefon czy torebka wpadły w błoto to nie bylibyśmy rozgniewani? Oj padłoby sporo niemiłych słów choćby pod nosem. 
 

Nic się nie stało – właśnie się stało 

 
Ktoś, kto nie ma dzieci nie rozumie problemów tych, co je mają i odwrotnie. Bogaty nie kuma kłopotów biednego, a biedny uważa, że bogaty problemów nie ma. A prawda jest tylko jedna. 
 
Każdy ma swoje problemy. Problemy każdego są ważne dla niego. Nie wolno nam ich bagatelizować!
 
Powiecie, że my dorośli nie robimy histerii i nie płaczemy z tych naszych powodów. No nie wiem jak byśmy zareagowali, gdyby ktoś powiedział nam, że „nic się nie stało, a on ma większe problemy”. No i jednak mamy znacznie większe doświadczenie z radzeniem sobie z emocjami.
 

Co robić? 

Zapomnieć słowa „nic się nie stało”. Ja przede wszystkim staram się postawić w miejscu dziecka i poczuć jego kłopot.
 
Gdy Zuzia zapomniała butów i musiała biegać w skarpetach zrzedła jej mina. Ale powiedziałam, że rozumiem, że nie jest to miła dla niej sytuacja, niestety na tu i teraz nie jesteśmy w stanie rozwiązać tego problemu i może czuć się źle. Zapytałam, co możemy zrobić, by tak już się więcej nie stało. Odpowiedziała, że będzie zawsze kłaść worek z kapciami na butach to nie zapomni. Była niezadowolona, ale poradziła sobie z tym co czuła. 
 
Kiedy Aleks złościł się, że nie chce jeszcze iść spać, bo chce się bawić powiedziałam, że rozumiem, że jest rozczarowany i niezadowolony, jednak jest już późno. Pokazałam mu na zegarze, która jest godzina i wytłumaczyłam, że w czasie snu nie tylko nabiera się sił na następny dzień, ale też się rośnie. Był zły i smutny, ale poszedł spać, potrzebował tylko, by dłużej go tulić. 
 
Gdy moje dzieci płaczą, bo jakaś ich rzecz uległa zniszczeniu nie mówię, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie! Mówię, że jest mi bardzo przykro, że ta rzecz się zniszczyła i teraz nadaje się tylko do wyrzucenia. Tak już niestety jest, że zabawki czasem się psują, kartki drą, a pluszaki rozrywają. Jeszcze nigdy żadne dziecko nie nasilało swojej reakcji, zawsze moje zrozumienie dla ich emocji i problemu je wyciszało.

My też nie potrzebujemy „nic się nie stało” 

 
Nam też przecież miło jest usłyszeć, że ktoś rozumie, co czujemy i że nasz problem nawet ten najmniejszy jest ważny. Dla naszych dzieci obecny kłopot jest najważniejszy w ich dziecięcym świecie i nie wolno nam traktować go jak nieistotnego. Robiąc tak sprawiamy, że nasze dziecko czuje się nieistotne. Jeśli to jest publicznie to dodatkowo je zawstydzamy. To niszczy najważniejszą moc człowieka – poczucie własnej wartości.
 
Tak wiem, że to wszystko wymaga cierpliwości, wysiłku i czasu, ale warto! Przecież chcemy wychować nasze dzieci na szczęśliwych ludzi, którzy nie boją się mówić o swoich problemach i wyrażać swoich emocji. I tylko my możemy im pomóc to osiągnąć. 
 
Tu kupicie moje książki: https://niezkrwiazduszyiserca.pl/sklep
 

 

 
Postaw mi kawę na buycoffee.to

2 komentarze

  • Aneta

    Używam tych słów, ale zdecydowanie nie w tym kontekście. Na przykład nadmieniony w szatni odpowiedziałabym: ” Rozumiem, że jest ci przykro, ale musisz zrozumieć, że jest czas na zabawę i czas na obowiązki. Czas na zabawę właśnie dobiegł końca, teraz musimy podjechać tam i tam, później jak starczy nam czasu wymyślisz zabawę, w którą pobawimy się razem. Czy może tak być?

    Nie można lekceważyć uczuć dziecka i pokazywać mu, że nie ma nic do powiedzenia. Musimy liczyć się z własnym dzieckiem – ciężko to pojąć bo przecież jest malutkie i ono powinno się dostosować do naszego szalonego trybu dnia – wcale nie prawda. Z dzieckiem trzeba prowadzić dialog, a nie pakować „manatki”. Można negocjować. Np. Ja mówię „Kochanie ja nastawiam budzik. W tym czasie załatw wszystko, co jest dla ciebie teraz ważne. Masz na to 5-10 minut, później zadzwoni alarm i musimy się zbierać” – u mnie to zawsze działa. Czasem syn do mnie mówi – mamo nie nastwiłaś budzika 😛

Dodaj komentarz