);
edukacja domowa
Jak rodzic rodzicowi

Edukacja domowa dlaczego i jak nam idzie?

Edukacja domowa lub precyzyjniej zwana pozaszkolną od czasów pandemii zyskała bardzo na popularności. Strach przed zdalnym nauczaniem i brakami w lekcjach popchnął wielu rodziców do tej decyzji. Jednak najgorszy czas pandemii mamy już za nami, a uczniów w edukacji domowej przybywa. My również podjęliśmy decyzję o tym sposobie kształcenia dzieci, gdy już nie było zdalnych lekcji i wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Jednak ta norma nie dla każdego jest tym czego potrzebuje.

Duże miasto – duży problem

Mieszkamy w dużym mieście i mamy spore szkoły. Jednocześnie wiele z nich, w tym nasza szkoła rejonowa są przepełnione. Klasy mają w większości maksymalną liczbę uczniów. Kolejny problem to brak kadry nauczycielskiej. W roku, w którym zrezygnowaliśmy ze szkoły systemowej prawie każdy nauczyciel w naszej szkole miał już na starcie blisko półtora etatu. Wkrótce zaczęły się zachorowania, ktoś skręcił kolano, ktoś miał planowy zabieg, który się powikłał. W momencie cała reszta grona nauczycielskiego pracowała od rana do wieczora. W szczytowym momencie klasa mojej Asi miała siedemnaści godzin zastępstw tygodniowo na trzydzieści cztery lekcje…

Nauczyciele byli przemęczeni i przez to nerwowi. Dzieci po długim czasie poza szkołą nie były dostosowane do jej zasad. Lekcje to był ciągły hałas i krzyki uczących. Na przerwach dzikie tłumy dzieci przeciskały się korytarzami do kolejnej klasy jedząc, krzycząc do siebie i często popychając się nawzajem. Było źle. I nikt nie umiał, ale i nie chciał nic zmienić.

Brak czasu na cokolwiek

Edukacja domowa stała się dla mnie opcją, gdy zmieniłam pracę i byłam więcej w domu. Wtedy też zobaczyłam jak trudne życie mają moje dzieci, a zwłaszcza najstarsza córka. W siódmej klasie miała aż 34 godziny lekcyjne tygodniowo. Po doliczeniu czasu na dotarcie do i ze szkoły, przerw i tylko 1 godziny dziennie na odrabianie lekcji oznaczało to 42,5 godziny tygodniowo poświęcanych na szkołę. Przecież to jest więcej niż etat! Jednak limitowanie pracy w domu powodowało, że nie była w stanie osiągać dobrych rezultatów. Bowiem ze szkoły nie przynosiła za wiele wiedzy. Trudno ją zdobywać, gdy spora część lekcji nie odbywa się. Na zastępstwie matematyk uczył polskiego, anglista biologii, a historyk fizyki. Czyli nie uczyli ani tego, ani tego. Niemniej jednak, nawet gdyby wszystkie lekcje odbywały się normalnie, moje dziecko musiało pracować więcej niż dorosły.

Asia miała wtedy 13 lat i bardzo potrzebowała snu. A szkoła zmuszała ją do wstawania codziennie o 6:20. Poranki to był koszmar i nie napawał jej optymizmem na resztę dnia. Badania naukowe jasno pokazują, że nastolatki mają inny tryb dnia i powinny spać rano dłużej. Od poniedziałku do czwartku była w szkole do 16:10, więc w domu o 17. W piątek tylko wracała przed trzynastą. Edukacja domowa sprawiła, że moje dzieci są wypoczęte mają czas dla siebie!

Uczyć się jak każą lub jak chcesz – edukacja domowa

Codziennie dzieci przynosiły do domu listę zadań do zrobienia. Gdy czytałam z najmłodszym treść zadania pod postacią „i przepisz do zeszytu” coś mnie trafiało. Aleksa niestety też. Nienawidził przepisywania jeszcze bardziej niż ja, a to jest już sztuka. I tak, wiem że trzeba ćwiczyć pisanie. I rozumiem szlaczki, literki, słowa, zdania w pierwszej klasie. Ale w trzeciej? Naprawdę nie można dzieciom powiedzieć, by napisały coś od siebie na jakiś temat? Byłoby ciekawiej.

Kolejna sprawa to matematyka z milionem takich samych przykładów i liczeniem w jedyny słuszny podręcznikowo sposób. Do 5, czy nawet 6 klasy bez iksa, bez proporcji, w jakiś dziwny dla mnie i moich dzieci sposób. Zuzka jest z matmy świetna, a często nie mogła zrozumieć o co im chodzi. A nawet jak rozumiała to czuła się źle z tym, że nie może rozwiązywać zadań po swojemu.

Zajęcia z plastyki, muzyki i techniki powinny rozwijać wrażliwość i kreatywność, prawda? Tylko jak to zrobić, gdy każdy musi śpiewać to samo, malować, kleić itp. dokładnie według wzoru. Owszem wykonanie zadania zgodnie z instrukcją czasem się przydaje, ale zdecydowanie nie, gdy takie są wszystkie. Edukacja domowa dała nam wolność, której nie dało się doświadczyć w szkole.

Ocenoza – choroba szkoły systemowej

Zawsze przypominam sobie sytuację z spotkania indywidualnego z nauczycielką, na którym powiedziała, że martwi się, bo oceny mojej córki ostatnio mocno spadły. Zapytałam ją dlaczego się martwi. Zdziwiła się, ale odrzekła, że chciałaby, by wszystkie dzieci miały dobre stopnie. Powiedziała jej, że w takim razie niech nie stawia tych słabych. Widziałam, ze patrzyła na mnie jakbym zwariowała, ale jakimś sposobem kartkówki i testy stały się łatwiejsze.

Ocenoza niestety jest „chorobą” powszechną wśród nauczycieli, rodziców i uczniów. Nikt nie zauważa, że oceny demotywują, dzielą na teoretycznie lepszych i gorszych. Do tego nigdy nie są obiektywne. Dzieci w pierwszej klasie nie starują z równego poziomu. Nie mają takich samych warunków w domu. Są w środku inne. Oceny tylko ranią. Na dodatek wcale nie są wymagane przez prawo! Tylko ta na świadectwie jest w przepisach. Edukacja domowa pozwoliła moim dzieciom uwolnić się od ocen. Ale także powoli pokazała im, że uczyć można się z ciekawości, a nie na sprawdzian.

To co? Edukacja domowa dla wszystkich?

Edukacja domowa to świetna alternatywa dla szkoły systemowej, ale nie jest dla każdego. Dzieci potrzebują przecież opieki, więc jeśli jej nie mamy możliwości zapewnić to nie da rady. My rodzice musimy też być gotowi na 24/7 pobytu z nimi. No w sumie mniej, bo są przecież zajęcia dodatkowe i czas z kolegami i koleżankami. Jednak więcej niż zwykle. Musimy też nauczyć dzieci jak się uczyć i prowadzić je tak, by edukacja domowa była przygodą, ale i skutecznym narzędziem. Sami musimy sobie odpowiedzieć, czy tego chcemy. Są na szczęście możliwości wspierające nas w tej drodze.

I tu polecę Nieszkołę w twoim domu – system zajęć i społeczność online, która rozbudza ciekawość, wspiera w nauce i w rozwoju dzieci w ED (i nie tylko). Nie ma u nich presji, ocen (nawet słownych), niczego na siłę. Jest za to relacja, akceptacja i radość. Tu ich znajdziecie. To jest reklama, reklamuję, bo warto! A tu poczytacie o nich więcej na moim blogu.

Jednak jeśli nie czujesz się na siłach, a jesteś w stanie znaleźć dla swojego dziecka szkołę, w której czuje się dobrze i idzie do niej z uśmiechem to edukacja domowa wcale może nie być twoją drogą. Warto jednak wiedzieć, że w razie czego jest taka możliwość.

Dodaj komentarz