);
Adopcja oswojona

Szkolenie adopcyjne

Szkolenie adopcyjne

 

 

Szkolenie adopcyjne ma dwa zasadnicze cele. Pierwszy to oczywiście przygotowanie kandydatów na rodziców do radzenia sobie z problemami dziecka adoptowanego. Drugi cel szkolenia adopcyjnego to dokładne poznanie przyszłych rodziców, tak by dobrać dla dzieci tych najbardziej do nich pasujących. Jednocześnie umożliwia ono rozwiązanie problemów, które często są udziałem osób decydujących się na adopcję. Przede wszystkim chodzi o przeżycie straty związanej z niepłodnością, gdyż najczęściej pary borykające się z tym pragną adoptować dzieci. Bardzo ważne jest wybranie ośrodka adopcyjnego, w którym dostaniemy odpowiednie wsparcie, a pracownicy zrobią wszystko, by stworzyć szczęśliwą rodzinę. Tak oczywiście powinno być wszędzie. Jednak tam, gdzie pracują ludzie bywa różnie. Warto więc rozpytać w swoim terenie o to, który ośrodek najbliższy jest ideałowi. My wybraliśmy Ośrodek Fundacji „Dla Rodziny” w Gdańsku

Szkolenie adopcyjne – nasz początek

Byliśmy przygotowani na szkolenie adopcyjne od września, bo dokumenty złożyliśmy na koniec maja, a powiedziano nam, że czeka się na niego minimum rok. Ale w marcu zadzwonił telefon – kurs od końca kwietnia, bo chcemy rodzeństwo:). To była dla mnie tak dobra wiadomość, że wszystkie troski i żale związane z ciążową przeszłością poszły w niepamięć. Od razu wróciłam do rozpoczętego już dawno i porzuconego malowania bajkowych postaci w pokoju dla malucha/maluchów. A mój mąż, choć wtedy jeszcze tego nie zauważyłam, zaczął się bać…

Pierwsze spotkanie

 Na pierwszym spotkaniu szkolenia adopcyjnego zobaczyliśmy znów Pana Michała – psychologa, który rozmawiała z nami niecały rok wcześniej, gdy podjęliśmy decyzję i złożyliśmy pierwsze dokumenty w ośrodku. Był bardziej wyluzowany i uśmiechnięty niż na pierwszym spotkaniu. Była też panią Grażyna – dyrektorka ośrodka. Bardzo przypominała mi dawno zmarła przyjaciółkę mojej mamy, więc od razu poczułam do niej sympatię. Gdy siedliśmy przy stole w kształcie podkowy, wśród innych par pragnących adoptować dziecko poczuliśmy, że to już to. Zaczęło się. Mimo, że teoretycznie można było jeszcze zrezygnować, my już wiedzieliśmy, że adopcja dzieci to jest właśnie nasza droga. Dlatego chcieliśmy się do niej porządnie przygotować!

Jak to wygląda

Na pierwszym spotkaniu mówiliśmy tym kim jest w naszych oczach dziecko. Wszyscy używali bardzo pozytywnych określeń. Teraz myślę sobie, że to było w ogromnym kontraście do tego co często widzimy w mediach społecznościowych. Tam dzieci, które zachowują się nie tak jak chce dorosły nazywa się brzydko, wulgarnie, etykietuje. A przecież każde dziecko zasługuje, by dorośli myśleli o nim dobrze.

Potem wymyślaliśmy cechy osoby, której moglibyśmy powierzyć nasze dziecko pod opiekę na miesiąc. Wymienialiśmy dużo cech takich jak odpowiedzialność, troskliwość, empatia, ale i kreatywność, i poczucie humoru. Na końcu prowadzący powiedzieli „A my Wam mamy powierzyć dzieci na całe życie. Będziecie tacy jak powiedzieliście?”. I to było coś… Szczególne ukłucie w środku. Od razu zaczęliśmy pracować nad sobą?!

 Jak wygląda reszta szkolenia adopcyjnego

Wiele osób demonizuje szkolenie adopcyjne. Mówi się, że jest bez sensu, że to marnowanie czasu i że osoby z ośrodka adopcyjnego wchodzą w nasze życie z butami. Możemy się tak czuć, jeżeli jesteśmy zbyt dumni i pewni siebie. Trzeba przyznać przed samym sobą, że choćbyśmy zajmowali się wcześniej setką różnych dzieci, to pierwszy raz będziemy rodzicami adopcyjnymi i po prostu nic o tym nie wiemy.

Samo szkolenie adopcyjne, niezależnie od programu danego ośrodka,  jest bardzo praktyczne. Tak naprawdę opiera się na wywoływaniu emocji i nauczeniu jak je przeżyć w sposób, który pomoże naszemu rodzinnemu szczęściu rozkwitać. Niektóre zadania mogą się wydawać infantylne (wymyślanie bajek, wierszyków itp.), ale trafiają do serca wszystkich obecnych. Czasem „nudziliśmy się”, bo coś było dla nas oczywiste – np. sprawy zdrowotne dla mnie. Grupa nie jest jednak dobierana pod względem IQ, inteligencji emocjonalnej czy wiedzy.Jeśli coś wydaje się komuś łatwe i niepotrzebna, musi wziąć pod uwagę fakt, że dla innej osoby może to być właśnie ten moment, gdy otwierają się oczy.

 Co z tym wchodzeniem w prywatność

Prawdą jest, że trzeba powiedzieć dużo o sobie, swoim życiu i uczuciach.  I jest to ogromnie potrzebne. Przecież pracownicy ośrodka muszą znaleźć każdemu dziecku idealnych rodziców! Pomyślcie jak dużo chcielibyście wiedzieć o osobie, której powierzacie swoje dziecko na całe życie? Oni muszą zastąpić w tej decyzji najbardziej kochającego rodzica, którego to dziecko jeszcze nigdy nie miało. Czasem myślę, że praca ludzi z ośrodka adopcyjnego jest bardziej stresująca niż moja, bo u mnie są przynajmniej jakieś standardy postępowania, a tam każdy przypadek dziecka i potencjalnych rodziców jest inny. Mają bardzo trudne zadanie dobrania właściwych rodziców do właściwych dzieci i nauczenia tych pierwszych radzenia sobie z różnymi trudnymi sytuacjami po adopcji dziecka. Oni nas nie znają. Nasze zapewnienia, że „jesteśmy super” to stanowczo za mało. Muszą poznać nas dokładnie, by nie popełnić błędu. Wszystko po to, by adopcja była dla dziecka droga do szczęśliwego domu, a nie koleją traumą.  

Nasze szkolenie adopcyjne miało niezwykły przebieg!

Minęła połowa szkolenia adopcyjnego i na jednym ze spotkań zauważyłam, że pan Michał, aż się skręca, by nie powiedzieć czegoś za dużo i byłam pewna, że to nas dotyczy. Mówiłam mężowi, że wydaje mi się, że oni mają już dla nas dzieci. Jednak nie chciał za nic uwierzyć. Z resztą mi się nie dziwię. To zupełnie nietypowa sytuacja. Na spotkaniu u nas w domu okazało się, że mam rację! Przyspieszono nam testy psychologiczne i zaraz po kolejnych zajęciach przedstawiono nam karty dzieci: dwie dziewczynki i chłopiec, 5,5; 3 i 1,5 roku.  W wywiadzie rodzinnym mieli przemoc i alkohol w domu, ale Pan Michał nie miał co do nich zastrzeżeń psychologicznych. Z resztą dla mnie to nie miało już znaczenia, chciałam poznać moje dzieci. Już kupiłam 2 maskotki i auto, by ofiarować im je na pierwszym spotkaniu. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że damy radę. Mój mąż wręcz przeciwnie😉, choć niż nie mówił. Bał się okropnie, ale nie chciał się wycofać.

I tak umówiliśmy się na trzy dni później na pierwszy wyjazd do naszych maluchów… Jak było? Poczytajcie tutaj: Pierwsze spotkanie

A tu kupicie moje książki dla dzieci: Bajki

4 komentarze

Dodaj komentarz