);
Co o tym myślę?

Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! – co może nam dać nowa książka Superniani?

Gdy pierwszy raz wzięłam do rąk książką Doroty Zawadzkiej „Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!” od razu wiedziałam, że warto będzie przeczytać ją w całości. Nawet okładkowe zdjęcie autorki nasuwa myśl, że napisała to osoba, która chce nam pomóc, a nie nas pouczać. I tak właśnie jest!

Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! – dziecko i rodzice dokładnie scharakteryzowani

W pierwszym rozdziale książki „Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!” w sposób przystępny i ciekawy Dorota opowiada nam o dziecku w wieku od 2 do 6 roku życia. Przedstawia jego rozwój psychomotoryczny z punktu widzenia osób je obserwujących. Każdy może zorientować się jakie podłoże mają zachowania jego malucha i czy są one adekwatne do wieku dziecka.

Następnie możemy zapoznać się z różnymi postawami rodzicielskimi i poznać skutki takich, a nie innych zachowań. Staram się bardzo być dobrym rodzicem i dążę do tego, by cechowały mnie jedynie te korzystne postaw. Jednak w niektórych okolicznościach zdarza mi się prezentować zachowanie, które ma negatywne skutki. A potem … dziecko mi się psuje! I muszę sobie dopiero uświadomić co zrobiłam źle, by móc naprawić swoje zachowanie uzyskując poprawę i u dziecka.

Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!  – granice i dyscyplina

W kolejnym rozdziale książki „Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!” poznajemy sposoby na pokazywanie dzieciom granic oraz pozytywną dyscyplinę. Dorota objaśnia powody, dla których dzieci łamią ustalone wcześniej zasady. Przypomina o tym, że maluch mogą po prostu nie pamiętać zasad, być zmęczone, albo po prostu bardzo czegoś pragnąć. Podkreśla, że zawsze warto próbować dotrzeć do przyczyny, bo jej wyeliminowanie rozwiąże problem.
Pisze też o tym jak ważne są reguły w życiu dziecka. Dają one poczucie bezpieczeństwa, które konieczne jest do prawidłowego rozwoju. To my rodzice musimy pokazać dzieciom granice, tak by wiedział jak bezpiecznie i bez szkody dla innych poznawać świat, ludzi zwierzęta. Tu kluczem jest oczywiście nasz przykład i naturalne konsekwencje. Jeśli radzimy sobie z tym zadaniem bez stosowanie kar to świetnie, ale nie każdy to potrafi. Do tego praktycznie ponad połowa społeczeństwa uznaje za słuszne stosowanie „metod” niestety mocno zakorzenionych w naszej kulturze… Bicia w tym klapsów, krzyków, dominacji rodzica.
Dlatego Dorota oferuje w zamian metody, które opierają się na szacunku do dziecka jako człowieka! Jeśli potrzebujemy dla pokazania granic dyscypliny (w sensie zasady postępowania w przypadku łamania reguł) to sposób Doroty jest tym, który nie rani duszy dziecka i nie obniża jego poczucia własnej wartości. Daje obu stronom szansę na uspokojenie się i dotarcie do sedna problemu.
Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! – Histeria dziecka
W dalszych rozdziałach książki „Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!” przeczytamy o tym jak radzić sobie z dziecięcą histerią, nie spychając emocji dziecka na drugi plan. A także o tym, że czasem nasze trudności wychowawcze mogą mieć podłoże w zaburzeniach zachowania i wówczas warto poszukać pomocy psychologicznej. To wielka prawda.
Niedawno poznałam bardzo fajną rodzinę. Kochających rodziców dwójki wspaniałych dzieci. Wydawało się, że wszystko jest super. Aż tu ich synek w przedszkolu zaczął prezentować postawy zupełnie dla niego nietypowe. Bił, gryzł, kopał, nie chciał z nikim się bawić. Nie wiedzieli co się dzieje. Po kilku wizytach u psychologa rozpoznano u małego zespół stresu pourazowego. Jego źródłem było zdarzenie, które wszystkim wydawało się niegroźne. Mały latem, tuż przed pójściem do przedszkola bawił się w ogrodzie i biegnąc uderzył głową z gałąź drzewa. Upadł w wysoką trawę i nie było go widać.  Z nosa poleciała mu krew, płakał i był sam. Mama słyszała go i szukała, ale praktycznie zniknął jej z oczu. Odnalezienie go zajęło jej ok. 10 min. W tym czasie jego sparaliżował strach. I to był powód późniejszych jego zachowań. Gdy dotarto do źródła problemu można było pomóc chłopcu i jego zachowanie wróciło do normy.
Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! – Metoda „Zen”
Na koniec tej wydzielonej przeze mnie części książki „Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!” Dorota opisała metodę, którą nazwała „Zen” i to mnie urzekło! Zasadniczo chodzi o to, by na każdą sytuację spojrzeć spokojnie i jakby na stopklatce. Poszukać problemów w zachowaniach, odczuwanych emocjach, okolicznościach itp., a nie w ludziach! Piękne i prawdziwe. No bo przecież, gdy o 19:45 mój syn robi dziką awanturę siostrze o klocek to winne jest to, że od 15 minut powinien już spać i po prostu jest wykończony, a nie on sam, klocek czy siostra…

Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! – potrzeby podstawowe

Jak bardzo ważne dla rozwoju dzieci jest właściwe żywienie i sen nie trzeba nawet wspominać. Dorota zwraca uwagę na potencjalne przyczyny problemów w tych obszarach i podaje sposoby na wyprostowanie zarówno jadłospisu, jak i pór snu maluchów. Osobiście nie ma najmniejszych problemów w tym zakresie (ale co przeszłam to przeszłam;) – tutaj można poczytać) i po lekturze mogę stwierdzić, że wiem, dlaczego!
Oczywiście są sytuacje, w których nasza praca nie pomoże (np. neofobia żywieniowa) i konieczna będzie pomoc specjalisty. Jednak z większością jedzeniowych problemów można sobie poradzić! Podobnie jest ze snem. Właściwe rytuały wieczorne, atmosfera, wyciszenie itd. potrafią zdziałać cuda u większości maluchów!

Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! – znaki czasu

W kolejnych rozdziałach książki „Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło!” poczytamy o tym, jak ważna w obecnych czasach jest wczesna edukacja i wpieranie rozwoju dzieci. I nie chodzi tu o wyciskanie z nich siłą zdobywania wiedzy i umiejętności, a wykorzystanie dziecięcej ciekawości świata i niesamowitych możliwości poznawczych. Dorota przytacza wspaniałe zabawy, które wspierają rozwój dziecka w różnych jego aspektach.
Żyjemy w świecie pełnym elektroniki i nie jesteśmy w stanie tego zmienić. My rodzice w większości jesteśmy jeszcze pokoleniem, które nie miało tak szerokiego dostępu do mediów, jak dzisiejsze dzieci. Dlatego musimy nauczyć się jak mądrze korzystać z dobrodziejstw nowoczesności i przekazać tę wiedzę dzieciom. W kolejnym rozdziale Dorota pisze o zagrożeniach związanych z nadmiernym i niekontrolowanym korzystaniem z elektroniki przez dzieci i sposobach na właściwe zapoznanie najmłodszych z wirtualnym światem.
Proste rozrywki i atrakcyjne obrazy serwowane przez media sprawiają, że zapominamy o tym co wartościowe. Mało widuje się dzieci w muzeach, galeriach, teatrach, filharmoniach. Dorota zwraca uwagę na ten problem i wyjaśnia jakie korzyści płyną z udziału dzieci w kulturze. Podpowiada, jak zrobić to dobrze, tak by dziecko mogło cieszyć się z wizyty w muzeum, a nie odbierać jej jako przymus na szkolnej wycieczce.

Dziecko w społeczeństwie

Dziecko jako człowiek żyje w społeczeństwie. To w nim musi nauczyć się funkcjonować. Żeby się to udało pierwsze lekcje musi pobrać w domu. By mogło się to wydarzyć konieczne jest bezpieczeństwo. I o tym pisze Dorota na początku ostatniego rozdziału książki. Aktywny kilkulatek może wszędzie zajrzeć (wiem coś o tym… tu możecie poczytać o tym). Dlatego trzeba wszytko dobrze zabezpieczyć!
Zasad funkcjonowania na zewnątrz uczymy się w domu. Moje dzieci umieją zachować się w restauracji, bo w domu jadamy wspólne posiłki przy stole i pokazujemy dzieciom, jak powinno to wyglądać. Zanim poszliśmy na dłuższy spacer, czy pojechaliśmy na wycieczkę nauczyłam dzieci w bezpiecznych warunkach, że na każde „stop” muszą się zatrzymać.
Pani Doroto! Dziecko mi się popsuło! Mierz siły na zamiary
Dorota pisze także o mierzeniu sił na zamiary, w tym sił dziecka! Podaje przykłady zabaw, które kształtują zachowania później potrzebne np. w podróży, czy na zakupach. Zachęca nas również do większej ufności w możliwości społeczne naszych pociech i niewkraczanie zbyt wcześnie w ich spory.
Dorotę Zawadzką poznałam osobiście w styczniu 2017 roku na warsztatach dla dzieci i rodziców w Kołobrzegu (tutaj jest relacja z tego wyjazdu). Wcześniej znałyśmy się wirtualnie. Pamiętam tamten dzień bardzo dobrze. Zastanawiałam się jaka to będzie osoba, jak się wobec mnie zachowa – w końcu nigdy nie wiadomo, jak to jest z celebrytami;). A ona uściskała mnie jak dobrą przyjaciółkę i okazała się być ciepłą i wspaniałą osobą. Moje dzieci na zajęciach tak ją polubiły, że najchętniej wcale, by z nich nie wychodziły;). Nawet Aleks, wówczas 4 latek zapamiętał jak czytała bajki na dobranoc i bez problemu rozpoznał ją, gdy spotkaliśmy się rok później w Warszawie. Dorota od wielu lat (choć wcale tego po niej nie widać;)) pracuje z dziećmi i dla dzieci. I robi to najlepiej jak potrafi. Dlatego z czystym sumieniem polecam waszej uwadze jej nową książkę, bo naprawdę warto ja przeczytać!
Książkę można kupić jedynie online. Link tutaj

8 komentarzy

Dodaj komentarz