);
Co o tym myślę?

Kto ma prawo oceniać?

Zauważyłam, że w mediach, głównie społecznościowych zapanowała jakaś dziwna dla mnie atmosfera. Mianowicie wszyscy wokoło oceniają różne zachowania – karmienie piersią publicznie, sikanie do morza/jeziora, rozbieranie dziecka do goła na plaży czy zachowania wczasowiczów nad Bałtykiem. „Hejtują”, „likują”, oburzają się i popierają. Potem nadchodzi fala zwrotna. Nagle tłum rzuca się na osobę, zwłaszcza znaną, która taką opinia się podzieliła. Kulturalni piszą – nie oceniaj innych, każdemu może się zdarzyć, nie znasz sytuacji. Ale wielu pisze: ty taka, siaka, owaka, taki, siaki, owaki spójrz w lustro, na siebie, kim ty jesteś, żeby oceniać…. tym samym oceniając piszącego. Powstają wpisy na blogach np. ot tym jak bezdzietni mogą oceniać tych dzieciatych i co o nich piszą, albo czego to niby nie wolno oceniać u innych matek, albo żeby nie oceniać zachowań dzieci i rodziców, bo może akurat to dziecko ma jakieś problemy zdrowotne, o których nie wiemy…
A ja uważam jedno. Każdy ma prawo oceniać. Jestem gruba od zawsze i właśnie tym bardziej mam prawo przejmować się problemem otyłości u dzieci. Zauważcie tylko jedno. Nie napisałam, że mam prawo oceniać rodziców, którzy przekarmiają swoje dzieci. Do tego uważam nie ma prawa nikt, oprócz samego zainteresowanego. Przestańmy oceniać ludzi, bo nigdy nie znamy ich tak dobrze jak oni samych siebie. Ale zachęcam do oceniania zachowań. A po co? Po to by móc coś zmienić!
Jestem lekarzem – nie pomogę choremu jeżeli nie dowiem się co się dzieje, nie zbadam tego i nie ocenię. Jeżeli wiem jaki jest problem, ale nie znam jego przyczyny też często trudno go rozwiązać. Na przykład taki chory z cukrzycą. Przychodzi i ma wysokie cukry. Badam i oceniam. Nie ma cech infekcji, urazu, bierze leki jak trzeba..wniosek nasuwa się sam – dieta..nie trzyma diety. No i teraz co robić.. oceniłam, wiem, że chory się objada źródłami cukru. 
Czy pomoże jak powiem: Czy pan zwariował jeść słodycze? Chce pan żeby panu nogę obcięli? Nie rozumie Pan co się do Pana mówi? … albo jak powiem rodzinie – Ten wasz tata wcale nie słucha. Jak on może jeść to co je? Czy on zgłupiał?… Hmm nie sądzę, by to cokolwiek pomogło, najwyżej stracę pacjenta wśród awantury. 
Ale jeżeli powiem: Rozumiem, że nie jest Panu łatwo. Bardzo trudno zmienić dawne przyzwyczajenia, a słodkie rzeczy tak nas uzależniają. Martwię się o Pana i bardzo bym chciała, by jak najdłużej cieszył się Pan życiem. Pomogę Panu przez to przejść….
A rodzinie: Wasz tata bardzo się stara, ale potrzebuje wsparcia. Jesteście dla niego bardzo ważni. Postarajcie się zrobić co w waszej mocy, by pomóc mu ze zmiana stylu życia.
Cóż myślę, że takie podejście może dać rezultaty….a na pewno nie przysporzy kłopotów i awantur.
Podobnie jest w innych kwestiach. Kobieta karmiąca w restauracji  – zamiast wypraszać do łazienki, można zaproponować inne wygodne miejsce, by mogła cieszyć się bliskością dziecka i nie musiała znosić natrętnych spojrzeń innych – nie sadzę, by obraziła się na takie słowa, a na pewno znalazłaby się jakaś lepsza lokalizacja w lokalu niż toaleta. 
Niedawno byliśmy z dziećmi na placu zabaw między blokami. Przechodził starszy Pan z wnuczką. Mieli iść do domu, ale pozwolił jej chwilę pokręcić się na karuzeli. Babcia czekała z obiadem. Po chwili prosił dziewczynkę, by poszła do domu, ale ona rozbawiona nie chciała. Prosił, groził, że pójdzie, a ona zostanie sama, denerwował się – nie radził sobie… Co by dało, gdybym powiedziała: Pan sobie nie radzi, to trzeba ostrzec raz, a potem wyciągnąć konsekwencje… No raczej nie skończyłoby eis to przyjemnie. Co zrobiłam? Zawołałam moje dzieci, by usiadły przy mnie, by mała nie miała towarzystwa do zabawy i nikt nie kręcił karuzeli. I głośno podałam im przyczynę: Chodźcie tu do mnie, bo dziewczynka chce się z wami bawić, ale musi iść do domu, bo babcia czeka z obiadem, a dziadziu się martwi i denerwuje, że będą spóźnieni. Moje dzieci zrozumiały i usiadły przy mnie, choć na pewno chciały się dalej bawić. Wtedy i mała zrozumiała, że jednak powinna iść. Starszy pan podziękował za pomoc. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że czasem nie jest łatwo i trzeba sobie pomagać. 
Pisałam tu na blogu o zachowaniach, których nie akceptuję. O nie stawianiu dzieciom granic, karmieniu słodyczami i fastfoodami, nie pozwalaniu na samodzielność itp. Pisałam też o tym, jak mnie samą wiele osób ocenia – jak spotykam się z negatywnymi spojrzeniami, szeptanymi i głośnymi uwagami. Nie przejmuję się nimi. Oceniam takie zachowanie negatywnie – uważam, że czepianie się dla własnej satysfakcji jest tylko złośliwe i nikomu nie pomoże. Ale nie oceniam i tych ludzi. Nie mówię: ta głupia baba mówiła… Nie odpowiadam im: Czego się czepiacie stare lampucery?. Jeśli podejmuję interakcje, to mówię z uśmiechem: Miło, że chce Pani pomóc, ale mój synek sam sobie poradzi z ubraniem butów. Miło, że się Pani troszczy, ale moje dzieci są bardzo sprawne i już wielokrotnie były na tej zjeżdżalni, więc wiem, że sobie poradzą. Rozumiem, że się Pani troszczy, ale Zuzia jest przyzwyczajona do jedzenia słodyczy tylko w weekendy i chętnie zostawi sobie te cukierki na sobotę. Może tym nikogo nie przekonam, ale raczej się nie pokłócą i atmosfera się nie popsuje, a i ja mam mniej stresu. 

A jeśli dotyczy to wypowiedzi w mediach społecznościowych czy innych to po pierwsze dziele przez dwa.. Znam sytuację. Kiedyś odebrałam telefon w Klinice i kulturalnie podałam nazwisko. Reporterka pytała o stan zdrowia chorej z wypadku. Odpowiedziałam, że nie możemy informować nikogo poza osobami upoważnionymi. Na drugi dzień w gazecie napisano, że Dr taka, a taka powiedziała: i tu padały zebrane nie wiem skąd w połowie nieprawdziwe informacje o chorej. Od tej pory odbierając telefon mówię: Ortopedia słucham? 
Inna sytuacja. Żużlowiec po wypadku, wyraża zgodę na informowanie mediów. Informacja brzmi: To był tylko szok rdzeniowy. Chory wraca do zdrowia. A w dzienniku słyszymy: To był ciężki uraz, chory wraca do zdrowia, lekarze są w szoku… 
Ale, że w każdej bajce jest ziarnko prawdy to uważam, że każdy ma prawo odnieść się do słów innej osoby. Proponuję jednak bez agresji, wulgaryzmów i oceniania osób. Oceńmy sytuację, zgódźmy się bądź nie z komentującym. – Uważam, że dzieci nie powinny, być na plaży nago, bo to może być groźne dla zdrowia i zachęcić pedofilów, ale rozumiem, że matka postrzegająca dziecko tylko jako dziecko, mogła nie pomyśleć o zagrożeniach, każdemu z nas zdarza się o nich zapominać. 
– Na wczasach nie powinno się jeść cały czas niezdrowo i pić dużych ilości alkoholu, trzeba pilnować dzieci szczególnie w wodzie, powinniśmy wszyscy popracować nad naszymi wakacyjnymi zwyczajami i dawać dobry przykład. itd. itp.

Uważam, że warto oceniać zachowania i te pozytywne i te negatywne. Wyciągać z nich wnioski i zmieniać siebie na lepsze, a do innych wyciągać pomocną dłoń. Nienachalnie i z empatią. Ocenianie ludzkich zachowań pomoże nam też zareagować w sytuacji zagrożenia i może pomóc komuś, kto jest ofiarom przemocy fizycznej lub psychicznej. 
Musimy tylko zapamiętać, by nie oceniać ludzi, a ich czyny. Bo oceniać ludzi mają prawo tylko oni sami i Bóg, jeśli w niego wierzycie. 
A na zdjęciu mój synek bawi się różowym domkiem dla lalek i kładzie w nim autko mówiąc: Jeszcze kąpanie i pójdziesz spać moja królewno..;) Oceniajcie do woli! 

Dodaj komentarz