);
Jak rodzic rodzicowi,  W garnku i na talerzu

Dziecko nie chce jeść – co robić?

Moje dziecko nie chce jeść. To zdanie można przeczytać na każdym niemal na każdym forum dla rodziców. Dla każdego z nich jest to ogromny problem. I właśnie na tym polega cała trudność. Bo jeśli chcemy, by nasze dzieci chętnie wszystko jadły to nie musimy przestać robić problem z (nie)jedzenia.
Kiedyś opisywałam już naszą drogę do wprowadzenia zdrowej diety u naszych maluchów. „Moje dziecko nie chce jeść” to był i nasz problem.

Dziecko w restauracji

Teraz nasze dzieci jedzą wszystko chętnie i bez problemów. W kilku restauracjach spotkaliśmy się w czasie urlopu z takimi dziwnymi sytuacjami.
Zamawiamy rosół i Ali chce barani z kołdunami. Kelnerka na to: Ale czy on zje? To jest rosół z barana. Pytam: Ale smaczny? Kelnerka: No tak, ale inny… Ali wtrąbił całą michę bez mrugnięcia okiem, stwierdzając, że te uszka to uszka, a nie kołduny. Kelnerka: Ojej, ale smakowało. Żadne inne dziecko nie chce jeść takich dań.
To my poprosimy… Kelnerka: Ale widzieli państwo menu dla dzieci? Tak, ale jednak poprosimy szaszłyki z kurczaka i cebuli trzy razy z buraczkami i frytkami. Kelnerka: Ale może dla dzieci lepiej nuggetsy.  Nie muszę chyba pisać, że dzieci zjadły wszystko ze smakiem.
Po całym dniu w górach zamówiliśmy po porcji pierogów (10) dla dzieci. Zjadły większość (lubią okropnie) z surówką oczywiście. Kelnerka; Ojej, a jednak dały radę. Zwykle dzieci nie chcą jeść więcej niż 3-4 sztuki i od razu deser,
Albo inaczej. Po zjedzonym obiedzie kelner pyta, czy dzieci może chcą jakiś deser, może lody? Maluch najedzone, mówią, że nie. Ten mimo to przynosi (gratis) po gałce lodów. Dzieci próbują, ale nie mogą. Zjadły przecież cały obiad. Lody zjadamy my (i idzie w boczki).
Często też znajomi pytają mnie jak ja to robię, że one tak chętnie jedzą. Jedzą ryby, warzywa, owoce i kasze, pełnoziarnisty chleb, piją wodę i mleko. I prawie nie marudzą.

Po prostu, gdy moje dziecko nie chce jeść nie robię z tego problemu

W tym sensie, że gdy dziecko nie chce jeść posiłku to nie wciskam mu go do buzi siłą, nie karmię, nie latam dookoła prosząc zjedz choć trochę, za mamusię, tatusia, trzy koty itd. itp… Nie ma afery, nie ma uwagi i nie ma zainteresowania, nie ma problemu. Moja mama zawsze mówiła: Z głodu jeszcze nikt nie pękł. Ostatnio też słyszałam: Nikt (nie wliczamy zaburzeń odżywiania) nie umarł z głodu nad miską pełną zupy. Cóż uwierzcie, że dziecku nic się nie stanie jak nie zje obiadu. Nawet gdy nic nie zje przez cały dzień, a nawet trzy. Poczuje głód i tyle. Czasem trzeba go poznać, żeby wiedzieć co to znaczy. Oczywiście może marudzić, popłakiwać, być drażliwe (Polak głodny to i zły). Mało to miłe, ale w żaden sposób nie szkodzi jego zdrowiu i życiu. I dopóki my rodzice nie zrobimy z tego problemu to go nie będzie.

Dziecko nie chce jeść nic oprócz…

Większy kłopot to jedzenie wybiórcze. I tu trzeba więcej cierpliwości i sposobu. Oczywiście trzeba pamiętać, że dziecko ma prawo czegoś nie lubić (tak jak i my – kapuśniak fe), ale nie ma prawa nie lubić wszystkiego oprócz słodyczy. Jeśli tak jest to najwyraźniej je słodkiego (pamiętajmy, że soki, jogurty, serki, dżem itp. też są słodkie i mają w sobie cukry proste) za dużo i wymaga pilnie odwyku. Podobnie z tłuszczami (frytki, paluszki rybne, kotlety i wszystko co w panierce na olej). Te substancje łatwo uzależniają, a potem jest płacz i awantura.
Pamiętajmy, że według badań nawet co 10 te dziecko może mieć neofobię żywieniową i dlatego nie można nic wymuszać na siłę. Jeśli podejrzewacie tego typu zaburzenie to trzeba skonsultować się ze specjalistą. Jeśli jednak dziecko chętnie zjada nowe słodkości, czy fastfoody, a nie chce próbować warzyw to nie ma w tym nic podejrzanego.

To co robić?

Tutaj na pierwszym miejscu stawiam przykład własny. Ja jem zdrowe rzeczy, dziecko zwykle też chce (zwłaszcza jak nie dostało;)). A następnie edukację. I to bardzo wcześnie. Co dziecko zrozumie i co zapamięta to jego. Wierzcie mi, że mój 3 latek sam patrząc co na obiad mówił: Kasza owsiana jest zdrowa na brzuszek. Albo rybka jest pyszna i zdrowa. Zwłaszcza, gdy dziecko nie chce jeść ważne jest, by pomimo to wiedziało co dobrego jest w tym czego nie ma ochoty zjeść. Mówcie dzieciom co gotujecie i dlaczego to jest zdrowe. Ja mówię całkiem zgodnie z prawdą np. kasze i pieczywo pełnoziarniste zawierają błonnik, a błonnik powoduje, że kupa łatwo wychodzi i nie robi się twarda. Ryby mają zdrowe kwasy tłuszczowe, które wzmacniają serce i mózg i dzięki temu lepiej się myśli i staje się silniejszym. Warzywa mają witaminy i mikroelementy wzmacniające oporność, dzięki czemu nie będziecie dużo chorować. Itp. itd. w kółko i od nowa.
Trzeba umieć gotować;)
A potem razem w sklepie oglądamy składniki i dobieramy je do siebie. Mówię im co do siebie pasuje i co będzie i smaczne i zdrowe. No tak. Ma być smaczne, więc jeśli gotowanie wam nie idzie to proponuje jakiś kurs;)/. Dzieci (jak i dorośli) wolą zjeść smacznie niż zdrowo, ale można to sprytnie połączyć! I wcale nie jest prawdą, że macie słabo doprawiać. Oszczędnie z solą – bo szkodzi,  ale wierzcie mi, że dziecko nie chce jeść mdłych dań. Dzieci kochają dobrze skomponowane mieszanki ziół i przypraw, w tym chilli i pieprz. Jedno z ulubionych dań moich dzieci to pełnoziarniste spaghetti z krewetkami, czosnkiem, chilli i np. cukinią. Słodko-pikantne danie z mocno czosnkową nutą. Tu przepis: https://niezkrwiazduszyiserca.pl/2018/08/ulubione-spaghetti-z-krewetkami-chilli-i-czosnkiem-oraz-warzywami.html Ma też być kolorowo i pięknie. Jednokolorowe potrawy lub szare breje nikomu nie będą smakować.
Sposób ekstremalny, gdy dziecko nie chce jeść
Jeżeli to wszystko nie działa (rzadkość, wyjątek) mamy taki system. Najpierw podajemy to co zdrowe. Było tak, że jedna maruda zjadała ziemniaki/kaszę/ryż, wypijała sok i nie chciała już reszty. Nie było efektu głodu, bo już coś wtrąciła. No to zaczęliśmy podawać (wszystkim!!!) najpierw mięsko/rybę z surówką/warzywami i wodę do picia, a jak to znikało dopiero resztę. Problem zniknął po 3 dniach.
Gdy ktoś nie zjadł obiadu (jemy o 18), bo nie chciał albo nie zdażył do momentu pory spania (19:50) po prostu szedł spać głodny. Żadna tragedia. Jeśli zjadł część i chciał biec się bawić (porcje daję zawsze na miarę możliwości dzieci) to mógł oczywiście odejść od stołu, ale nie dostał nic innego do jedzenia. Zazwyczaj za chwilę powracał do obiadu i kończył go bez problemu.

Mnie też czasem przerasta, gdy dziecko nie chce jeść

Kiedy reaguję? Czasem nawet się wściekam (jestem człowiekiem jednakowoż). Jeśli zabawa jedzeniem/przy jedzeniu przerasta jego skuteczność. Śpiewanie trwa już 15 min i nie było czasu na kęs itp. Albo zagraża zdrowiu otoczenia 😉 – machanie nożem i widelcem, podnoszenie talerza nad głowę. Gdy rano się spieszymy jest to nader denerwujące. W sumie, wiem co robi, ale nie zawsze starcza cierpliwości. Jednak, zwykle po prostu ostrzegam: Zaraz wychodzimy, jeśli nie zjesz to pójdziesz rozczochrana, bo nie zdążę Cię uczesać. Albo od jutra najpierw śniadanie, potem ubieranie – skutek do szkoły w piżamie. Pomagał też wyścig z czasem – nastawiałam stoper na odpowiedni czas i stawiałam przy nich. Gdy widziały upływ czasu koncentrowały się bardziej na posiłku i problem często się rozwiązywał. Jeśli i tak nie pomoże (na szczęście rzadkość) to pakuję śniadanie w pojemnik i do plecaka, zamiast ulubionego serka. Nadal jednak nie ma problemu z jedzeniem. Problem jest z czasem. A, że jestem ogromnie punktualna to dzieci go rozumieją.

Czasem problem to umiejętności, a nie apetyt

Moje dzieci nie zawsze chciały się przyznać, że sobie z czymś nie radzą. Gdy nie umiały nabrać np. kaszy widelcem albo pokroić mięsa mówiły, że już nie są głodne, zamiast poprosić o pomoc. Musiałam być czujna i zaproponować, że im np. dam łyżkę lub pomogę. Wtedy posiłki znikały. Później powoli dzieci nauczyły się, że to nic złego nie potrafić czegoś. To bardzo ważne, by nauczyć dziecko, że warto próbować wszystkiego samemu, ale i wiedzieć kiedy trzeba poprosić o pomoc. Ta sztuka nie jest wcale łatwa i nam dorosłym przychodzi z trudem. Ważne jest więc, by obserwować swoje dziecko i podążać za nim.

Raz jeszcze polecam nie zamartwiać się jedzeniowymi potyczkami, uzbroić się w cierpliwość i nie robić problemu z jedzenia. Bo jemy, żeby żyć, a nie odwrotnie.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz