Mamo! Mamo! Słucham? Kocham Cię mamo!
Hej! Hej! Wszystkie mamy! Wszystkiego naj! A przede wszystkim spokoju. Nic tak bardzo mam nie cieszy niż świadomość, że nic się nie dzieje, że jest stabilnie i spokojnie! Jeszcze do tego cierpliwości do małych, ale i dużych (może i szczególnie;)). A do tego słońca w sercu. A znaczy to ni mniej, ni więcej tyle, żeby cieszyło nas co popadnie i byśmy mogli znów zaświecić nawet po najgorszej burzy.
Pamiętacie swój pierwszy Dzień Matki? A ten pierwszy w przedszkolu czy szkole? Ja pamiętam. Mała Asia w zerówce, nieśmiała jeszcze i szeptająca swój wierszyk. Łzy miałam w oczach jak nic! Potem przyszły kolejne występy. Papierowe/gipsowe/plastelinowe i inne prezenty. I te najpiękniejsze słowa „Kocham Cię mamusiu”.
Też tak macie, że nawet jak dzieci doprowadzają do szału, wymyślają najdziksze zabawy, histeryzują, biją się, kłócą przez cały dzień i mam ich totalnie dość, to to „kocham, Cię na cały kosmos” powiedziane tuż przed zaśnięciem wszystko naprawia?
Oj bywa taki dzień. Zwłaszcza, gdy coś się dzieje. Był kiedyś dzień, gdy dzieciom było smutno, bo dziadkowie odjechali po dłuższym pobycie i nas, więc na wszystkie sposoby próbowały wyładować swoje emocje. No i jak to bywa ja obrywałam rykoszetem. A sama byłam nerwowa, bo mąż pojechał odwieźć ich, a to 700km. Byłam z nimi sama. Wieczorem chciałam już tylko „się ich pozbyć”. Myślałam sobie, niech już zasną to będę miała spokój. Gdy pozamykałam drzwi i już myślałam, że śpią, najmłodszy zaczął mnie wołać: Mamo! Mamo! Przeklęłam w myślach, ale poszłam do niego. Pytam o co chodzi, a on na to, że zapomniał powiedzieć mi, że mnie kocha, a przecież bez tego nie da się spać. I już nie byłam zła. Nie byłam rozdrażniona. Całe zło tego dnia przestało mieć znaczenie. Gdy go uściskałam i zasnął, usiadłam w fotelu w poczuciu, że to był całkiem dobry dzień. Niezwykłe prawda?
Czasem dzieci zapominały o Dniu Matki. Orientowały się sprawdzając datę w kalendarzu (odkąd potrafią go czytać sprawdzają codziennie) i robią co mogą by to „nadrobić”. Śpieszą się, więc dostaję koślawe laurki z nieco nabazgranymi kwiatkami i słoneczkami, ale za to zrobione ulubionym długopisem. W środku jest zwykle Koham Cię Mamo i Wszystkiego najlepszego ze zgubionymi literami. I co z tego? Nic! W końcu wylały serce na papier, niezdarnie, ale jakże prawdziwie!
Pamiętam jak kiedyś jako dzieci sprzątaliśmy dom z okazji Dnia Matki. Upychaliśmy wszystko pod łóżkami, a mama i tak się cieszyła, że tak pięknie posprzątaliśmy. Pamiętam rozpadający się tort dla rodziców, który była „piękny i przepyszny”. I wiecie co? Mam gdzieś psychologiczne wywody o tym, że nie powinno chwalić się dzieci za nie najlepiej wykonane prace. Bo dla tego uśmiechu i spokoju w sercu warto wsadzić je sobie gdzieś i cieszyć się tymi dwoma krzywymi kreskami, jak obrazem Michała Anioła. Bo nie zawsze trzeba wychowywać, czasem trzeba po prostu cieszyć się sobą!
– Mamo! Mamo!
– Słucham kochanie?
– Kocham Cię Mamo!
Dziś usłyszę tę słowa po raz 7 w Dniu Matki. Nie potrzebuję nic więcej!