);
Adopcja oswojona

Kiedy powiedzieć dziecku o adopcji?

 
 
Powiedzieć dziecku o adopcji, ale kiedy? To pytanie spędza sen z oczu wielu rodzicom adopcyjnym, a zwłaszcza tym jeszcze oczekującym na swoje maleństwo.  Choć wydaje się to trudne i wywołuje wiele emocji rozwiązanie jest tylko jedno od razu!
 

Ale jak to?

Ano tak po prostu powiedzieć dziecku o adopcji nawet, gdy tego jeszcze nie zrozumie.  Rodzice biologicznie przecież chyba wszyscy rozmawiali kiedyś ze swoim dzieckiem o tym jak to było gdy się urodziło. O tym jakie było super. Jak bardzo je pokochali i to od pierwszego wejrzenia. Rodzice adopcyjni powinni po prostu robić to samo.
 

Jak my to robimy?

Bardzo lubimy przeglądać nasze wspólne zdjęcia. Wtedy właśnie opowiadamy sobie jak to było, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, co robiliśmy i co czuliśmy.  Dziewczynki pamiętają to spotkanie, więc dodają dużo od siebie. Mały poznaje te fakty na nowo. Kiedyś Zuzia pięknie podsumowała cała sytuację: „Mamo, my kiedyś mieszkaliśmy u cioci Aliny, tam bawiliśmy się z Martą, Bartkiem i innymi. Jedliśmy i spaliśmy, a potem w przyjechaliście, tak pogadaliśmy, pogadaliśmy i zabraliście nas do siebie” 🙂
 
Poza tym jak już pisałam utrzymujemy stały kontakt i odwiedzamy rodzinny dom dziecka, w którym spędziły 1,5 roku zanim się spotkaliśmy. To był ich dom przez sporą część życia i nie można o nim zapomnieć. To tez pozwala łatwiej powiedzieć dziecku o adopcji. Dzieci widzą, że tam wcześniej mieszkały, czyli nie od zawsze były u nas.
 

Komu i kiedy mówić o adopcji poza domem?

Rozmawiamy też o adopcji „na zewnątrz”. Gdy tylko podjęliśmy decyzję powiedzieliśmy o tym wszystkim znajomym i rodzinie. Wszyscy z nami przeżywali kolejne etapy. Jedni co prawda pukali się w głowę;) „Wariaty chcą wziąć troje dzieci na raz;)”. Inni trzymali kciuki. Kolejni podziwiali. Wszyscy wiedzieli i widzieli cały proces. Nikogo to nie zaskoczyło.Nie rozmawiamy o tym z obcymi, chyba że wymaga tego sytuacja. Gdy ktoś mnie pyta, jak dałam radę urodzić troje dzieci w trakcie specjalizacji z chirurgii, nie kłamię. Jednak specjalnie się z tym nie narzucam. Rozmawialiśmy o tym w obecności dzieci, więc było dla wszystkich jasne, że dzieci wiedzą. Dzięki temu unikamy sytuacji, w której ktoś z naszych znajomych mówiłby o adopcji jak o czymś wstydliwym. Niestety takie podejście nadal jest obecne w społeczeństwie.
 

Szkoła i przedszkole

W przypadku Asi konieczne było poinformowanie szkoły o adopcji, bo zapisywałam ją tam, gdy nie była prawnie jeszcze z nami związana i miała nawet inne nazwisko. Choć mój urok osobisty;) sprawił, że nie tylko zdołałam zapisać do szkoły „nie moje” dziecko, ale i sprawić by w dzienniku było nasze nazwisko. Legalnie otrzymała je kilka m-cy później. Powiedziałem też wychowawczyni, bo Asia wówczas i mnie i panią Alinę nazywała mamą. Nie chciałam, żeby się ktoś dziwił. Podobnie w wywiadzie logopedycznym i lekarskim było to nieodzowne, bo nie znam przeszłości dzieci tak do końca. Z resztą przecież to prawda i powód do radości, że w końcu się odnaleźliśmy. Jednak o ile powiedzieć dziecku o adopcji po prostu się musi, to niekoniecznie trzeba mówić o tym w szkole, czy przedszkolu.
 

Dlaczego trzeba powiedzieć dziecku o adopcji jak najszybciej?

Na kursie przygotowawczym do adopcji było takie ćwiczenie, które miało nam uświadomić, dlaczego trzeba dziecku mówić od razu i nigdy tego nie ukrywać. Szczerze powiedziawszy trochę je popsułam;). Odgrywaliśmy z mężem rolę rodziców adoptowanej ośmiolatki – grała ją inna uczestniczka kursu. Zapytała: „Mamo czy adoptowana to brzydkie słowo?” Odpowiedziałam, że oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie. Oznacza dziecko, które stało się największym szczęściem dla rodziców, którzy nie mogli go urodzić. Oznacza kogoś kto samą swoją obecnością daje szczęście i jest źródłem miłości. Koleżanka o mało co nie dała się udobruchać moim tłumaczeniem.   Zasadniczo miało być tak, że dziecko nie zrozumie czemu mu nie powiedzieliśmy o tym wcześniej;). Wynikło z tego jednak jedno: jeśli tak pięknie być adoptowanym to po co ktokolwiek  miałby to ukrywać? Lub o tym nie mówić?
W dalszej cześci ćwiczenia nie było już tak kolorowo. Kolega odgrywał nastolatka, który pytał rodziców o to, czy jest adoptowany. To była normalna awantura. Myślę, że gdyby była prawdziwa to chłopak uciekłby z domu. Bo jak można żyć z ludżmi, którzy niby go kochają, a okłamują przez tyle lat? Taka informacja po latach to ogromna trauma. Nie z powodu adopcji, z powodu kłamstwa. Nie wolno okłamywac swoich dzieci. To zawsze źle się kończy, a prawda zawsze wychodzi na jaw.
 

Szukaj okazji, wokół jest sporo adoptusiów

 
Czytałam dzieciom opowieść o Mojżeszu w Biblii dla dzieci, o tym jak matka by go chronić puściła go  na wodę i jak córka faraona go przygarnęła, dziewczynki pytały czemu tak zrobiła. Powiedziałam, że go kochała i chciała jego dobra – uratować mu życie. Wywiązała się dyskusja czemu zabrano je od tej pani, która je urodziła. Asia sama powiedziała, że po to by się nimi lepiej opiekować. Powiedziałam, że niektórzy ludzie mogą urodzić dzieci, ale nie potrafią się nimi zajmować. Nie potrafią poświecić im dość czasu i uwagi, bo inne sprawy bardziej ich zajmują. Asia powiedziała, że to dobrze, bo są tacy ludzie jak my, co są dobrymi rodzicami, a nie mogą urodzić dzieci. Adopcja to dobro i dzieci to wiedzą.
 
Jest wiele okazji, gdzie ten temat wypływa. Motyw adopcji jest przecież w wielu bajkach i filmach. Najważniejsze, to w swojej głowie zafiksować to jako coś zupełnie normalnego. Tak jakby całe przygotowanie to była ciąża, a pierwsze spotkanie taki nasz poród. Przecież ludzie rozmawiają o tym zupełnie naturalnie i tu też tak być powinno.
 

Adopcja to powód do dumy

Moje dzieci są dumne, że są adoptowane. Są dumne, że je znaleźliśmy. Dumne, że pierwsze spotkanie z nimi było jednym z najszczęśliwszych dni w naszym życiu. I nikt im nie wmówi, że jest inaczej. Ja również jestem dumna z naszej decyzji. Nie, nie czuję się wyjątkowa i wręcz drażni mnie, gdy ktoś tak o mnie mówi. Ale jestem dumna, że daliśmy radę. Dumna, że nasza ciężka praca przyniosła wspaniałe efekty i nasze dzieci rozkwitły w naszym domu. Jestem dumna tak samo jak biologiczna mama z pierwszych słów, kroków, a potem innych sukcesów dziecka. To wszystko nie stałoby się bez adopcji. Moje dzieci nie osiągnęłby aż tyle mimo wysiłków opiekunów z RDD, bo nic nie zastąpi mamy i taty na wyłączność. A my nie bylibyśmy rodzicami. Adopcja to wartość sama w sobie.
 

Jeśli chcecie poczytajcie tutaj o naszym pierwszym spotkaniu: https://niezkrwiazduszyiserca.pl/2019/05/adopcja-dzieci-pierwsze-spotkanie.html


Polecam też inne blogi o adopcji np. Nasze Bąbelkowo: http://www.naszebabelkowo.pl/?m=1

 
 
 
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz