);
Jak rodzic rodzicowi,  Okiem chirurga

Przewożenie dzieci w samochodzie okiem chirurga urazowego

Przewożenie dzieci w samochodzie – o co chodzi?

Przewożenie dzieci w samochodzie to codzienność większości rodzin. Duże odległości i niewielka ilość czasu zmuszają nas niejednokrotnie do wyboru tego sposobu transportu. Pracowałam kilka lat w Klinice Chirurgii Urazowej, a obecnie w Klinice Ortopedii w szpitalu, który jest Centrum Urazowym. Widzę wiele dorosłych i nastoletnich ofiar wypadków i to co dzieje się z nimi w zależności od przebiegu wypadku. Pozwala to na ustalenie co działoby się z dużo mniejszym człowiekiem i o innych proporcjach ciała w podobnej sytuacji. Codziennie widzę nieprawidłowo przewożone dzieci i oczami wyobraźni z przerażeniem obserwuję to jak ciężkich obrażeń mogłyby doznać w razie wypadku. Stąd ten post.

Nie, nie będę pisać jaką markę wybrać, ile powinien kosztować fotelik, ani nawet o certyfikatach. O tym wszystkim jest milion artykułów. A powiem Wam, że choćby fotelik był na największym wypasie to i tak nic to nie da, jeśli źle zapniemy dziecko…

Przewożenie dzieci w aucie – gdzie najlepiej?

Czy słyszeliście, że miejsce obok kierowcy określa się jak „miejsce teściowej”? Wiecie skąd to się wzięło to określenie? A mianowicie osoba na tym miejscu statystycznie najczęściej ginie lub doznaje najcięższych obrażeń w trakcie wypadku. Dlaczego? To dość proste. Kierowca po prostu zawsze chroni siebie. Nie ma bata. Choćby tam siedziała najukochańsza na świecie istota, instynkt i tak każe nam obrócić się tą stroną do zagrożenia. Przemyślcie to zanim stwierdzicie, że przewożenie dziecka właśnie tam będzie przecież takie wygodne…

A może bez fotelika?

Niemowlęta i malutkie dzieci zwykle pakuje się w fotelik. To jest często wygodne – łatwo zabrać maluch razem z fotelikiem i na dodatek wiadomo, że nie zapnie się ich w zwykłe pasy. Natomiast w przypadku starszaków (dzieci powyżej 4 r.ż.) już zaczynamy kombinować.

Z pomocą przychodzi nam firma, która twierdzi, że do przewożenia dzieci wystarczy super sprytne urządzonko „smart belt kids”. No to popatrzmy na ich oryginalne foto. Powyżej są dzieci w różnym wieku, a to dziwne coś coś niby robi. Zasadniczo skraca pasy. W przypadku pierwszej dziewczynki umieszcza plastikowy pocisk tuż obok twarzy. Drugi chłopiec wyraźnie wypada z pasa. A popatrzmy na dół. Gdzie u tych dzieci (WSZYSTKICH!) przebiega pas biodrowy? No bo nie na biodrach… Tak, leci prosto przez brzuch. Ja już widzę zderzenie z samochodem przed nimi i ucisk na niczym nieosłonięte jelita. W polu operacyjnym morze krwi i treści jelitowej. Resekcja wielu fragmentów. Zapalenie otrzewnej. I jeśli przeżyją kłopoty z odżywianiem do końca życia. Nie! Zdecydowanie nie polecam „smart belt kid” do przewożenia dzieci! Psa też bym nie przypięła z użyciem tego. Co najwyżej pluszowego misia…

Przewożenie dzieci w aucie – „poddupnik”

No to może podstawka? Popatrzcie na zdjęcia Asi. Ma 138cm wzrostu i teoretycznie mogłaby jeździć bez fotelika zgodnie z prawem. Ale pas biodrowy też ląduje u niej na brzuchu! Dlatego uważam, że dzieci do ok. 150cm wzrostu powinny jeździć wyżej. Podłożyliśmy podstawkę za 12 zł z marketu i już jest znacznie lepiej!

Ale ta podstawka nie ma podłokietników. Nie mocuje jej się w żaden sposób i dlatego może, w trakcie wypadku, łatwo się wysunąć spod pośladków dziecka. Jeśli już podstawka to taka z podłokietnikami. Ma dwie zalety. Nie wysunie się, bo pas zahaczamy o nią i jednocześnie w razie hamowania/wypadku siła pasa działa na podstawkę, a nie na miednicę dziecka! Chroni je to w pewnym stopniu od jej złamania. Czysty zysk za 5-10 zł więcej.

Osobiście jednak używam podstawki tylko dla najstarszej córki i tylko wyjątkowo! Dlaczego? Popatrzmy na głowę. Do zagłówka nie sięga ani trochę. No ale jak coś z tyłu ma oparcie siedzenia, więc przód/tył nie jest tak źle. Ale co w przypadku uderzenia z boku? Głowa poleci jak piłka i uszkodzenie kręgosłupa szyjnego gotowe. Dlatego warto jak najdłużej przewozić dzieci w pełnym foteliku, w którym zagłówek chroni przed taką sytuacją przynajmniej częściowo.

Przewożenie dzieci – co z tą kurtką?

Doceńcie poświęcenie Zuzi! Specjalnie dla Was wcisnęła się z za małe pasy pięciopunktowe! Za małe jak widać na poniższym zdjęciu – pas zamontowany w najwyższym możliwym punkcie fotelika idzie najpierw w górę i potem opiera się na ramieniu. Tak być nie powinno. Powinien iść z góry, a co najwyżej prosto. Gdybym woziła tak Zuzię to ryzykowałabym uszkodzenie stawi ramiennego lub barkowo-obojczykowego przy gwałtownym hamowaniu. Nie robię tego. Wszystkie moje dzieci są już za duże do tego typu pasów i jeżdżą w klasycznych, ale odpowiednio przeprowadzonych. To było tylko dla prezentacji. Czego? Spójrzcie niżej.

Wszyscy „trują”, że nie wolno przewozić dzieci w kurtce. Ale komu by się chciało je rozbierać, gdy zimno… No to zapięłam Zuzię w pasy pięciopunktowe i poprosiłam, by zaczęła się mocno szarpać do przodu. Zobaczcie co się stało…

Potem poprosiłam ją, by usiadła w pasach bez kurtki i znów szarpała się jak najmocniej. Wierzcie mi, że walczyła ostro! I co? Nic… Pasy się lekko poluzowały, ale nie spadły. Dlaczego? Po założeniu przylegały blisko do ciała, w kurtce pozostaje między nimi, a ciałem całkiem spora przestrzeń. W watelinie puchówki jest sporo powietrza. Zapinając pas wyciskamy trochę, ale siła wypadku wyciśnie znacznie więcej! Zuzia jest za duża do tych pasów, więc nie wypadłaby, ale mniejsze dziecko poleci jak nic… Dlatego przewożenie dzieci bez kurtki powinno być obowiązkowe. Jeśli jest zimno można nakryć nią dziecko lub ubrać tył naprzód. A dla szczególnie opornych (500m itp.) proszę, by choć podciągnęli kurtkę w górę ponad pas biodrowy. Zmniejszy to ryzyko wypadnięcia z pasów, choć nie zapobiegnie uszkodzeniu kręgosłupa. W pasach trzypunktowych jest minimalnie bezpieczniej jadąc w kurtce, bo szarpnięcie mocno je napina, ale różnica ta nie pozwala raczej na podejmowanie ryzyka. W końcu chodzi o zdrowie i życie dziecka!


Na co jeszcze zwrócić uwagę

Po pierwsze zagłówek fotelika. Musi być na właściwej wysokości, by asekurować proporcjonalnie dużą głowę dziecka. Powinien ją otaczać, ale nie może opierać się na ramionach. Tutaj macie porównanie tego za nisko i na miejscu. Nie wolno też niczym mocować głowy śpiącego dziecka do zagłówka! Tak wiem, opada i to denerwuje, boimy się o szyje. Ale przymocowana w przypadku wypadku zostanie w miejscu, a ciało może odjechać do przodu lub tyłu. A to już grozi poważnym uszkodzeniem kręgosłupa szyjnego w tym śmiercią.

Po drugie dopasowanie pasów. Pas biodrowy musi przebiegać pod podłokietnikami i nie może być pokręcony. Musi być założony ciasno, a dziecko powinno siedzieć w foteliku z pośladkami dotykającymi oparcia.

Pas ramienny musi przechodzić przez przystosowany otwór/przegródkę we właściwie ustawionym zagłówku. Wówczas przebiega w odpowiednim miejscu – nie za blisko szyi i barku.

Pasy pięciopunktowe należy mocować, jak pisałam tak, by na ramię wchodziły lekko z góry. Zapinamy je ciasno. Tak nie jest to zbyt wygodne, ale ratuje życie.

Przewożenie przedmiotów

Dzieci w podróży potrzebują rozrywki. Często wozimy ze sobą tablety, zabawki, akcesoria do rysowania, książki itp. Warto zaopatrzyć się w odpowiednie uchwyty i schowki, tak by nic nie leżało luzem. A jeśli już musi to niech leży na podłodze pod/między siedzeniami. Każda rzecz w razie wypadku jest pociskiem, który może ranić. Warto zastanowić się nad zabieranymi zabawkami. Niech nie będą zbyt ciężki, czy kanciaste.

Pamiętajcie też, że nie powinno się w czasie jazdy jeść twardych pokarmów. Twardy cukierek może przy gwałtowniejszym hamowaniu wpaść do dróg oddechowych i spowodować zadławienie. W zasadzie lepiej jest jeść na postoju.

Przewożenie dzieci – parking, osiedle

Pamiętajcie też, żeby nie wypinać dzieci z pasów na parkingu, czy w innym miejscu, gdzie jedziecie powoli. Nigdy nie wiadomo, czy nagle nie ktoś nie straci panowania nad samochodem i nie uderzy w ten, którym się poruszacie. Nie, nie przesadzam. Miałam pacjenta, który jadł hot doga na stacji w aucie i został uderzony przez rozpędzony samochód pijanego kierowcy…

Foteliki tyłem do kierunku jazdy

W pierszej chwili nie napisałam o tym, ale Wy moi czytelnicy przypomnieliście mi o tej sprawie. Moje dzieci nie miały okazji jeździć w foteliku montowanym tyłem do kierunku jazdy, bo gdy kupowaliśmy nasze foteliki żadne nie mieściło się już w taki. Aleks był „wielkoludem” i mając 2 lata wyglądał jak spory 4 latek. Natomiast wszelkie crushtesty i badania naukowe donoszą, ze taka jazda jest dla malucha najbezpieczniejsza. Jeśli macie dziecko do 4 r.ż. i macie możliwość zamontowania tego typu fotelika (wiem, że czasem nie da się włożyć np. 3 na tylną kanapę) to warto. Kto chce dowiedzieć się o tym więcej może to zrobić np. na blogu https://osiemgwiazdek.blogspot.com

Pamiętajcie też, żeby nie wypinać dzieci z pasów na parkingu, czy w innym miejscu, gdzie jedziecie powoli. Nigdy nie wiadomo, czy nagle nie ktoś nie straci panowania nad samochodem i nie uderzy w ten, którym się poruszacie. Nie, nie przesadzam. Miałam pacjenta, który jadł hot doga na stacji w aucie i został uderzony przez rozpędzony samochód pijanego kierowcy…

Przewożenie dzieci w samochodzie powinno zapewnić im jak największe bezpieczeństwo. W dużej mierze zależy to od postępowania nas rodziców. Nie mogę patrzeć na to jak wielu rodziców nadal przewozi dzieci bez fotelików. Niemowlęta na rękach. Maluchy klęczące na siedzeniu… Straszne. Gdy mam szanse reaguję. Tłumaczę, straszę. Zwykle słyszę: To tylko raz, tylko 200m… 5 letnia dziewczynka w mojej rodzinie była długi czas w śpiączce, bo dziadek zabrał ją 500m do sklepu, bez fotelika. Nie róbcie tego!

Zapraszam też do czytania moich innych około-medycznych postów! Np. Najważniejsze nie szkodzić!

22 komentarze

Dodaj komentarz