);
Oczy naszych adoptowanych dzieci
Adopcja oswojona

Adopcja dzieci – pierwszy raz spojrzeć w oczy swojego szczęścia

Adopcja dzieci to niezwykły sposób na powstanie nowego rodzaju rodziny. Rodziny pełnejszej dzięki spełnieniu marzenia o roli rodzica i dzięki wspaniałemy światu emocji i wrażeń jakie daje jej nowy człowiek. Pewnie ci za was, którzy maja dzieci pamiętają, jak to było, gdy pierwszy raz je zobaczyli. To wspaniałe uczucie patrzeć na ten mały cud w waszych rękach. Mimo, że pewno jeszcze brudne i „zmięte” po porodzie było najpiękniejsze na świecie. Rodzice adopcyjni też mają taką swoją wielką chwilę! To pierwsze spotkanie. Ten moment, gdy adopcja dzieci staje sie rzeczywistością, a my zostajemy mamą i tatą.

Adopcja dzieci – pierwsze spotkanie

Nie mogliśmy się doczekać spotkania z dziećmi. Gdy nadszedł ten dzień ledwo udało nam się wysiedzieć te pół dnia w pracy. Wyjechaliśmy pełni nadziei i podekscytowani, ale też z pewnym lękiem. Czy my się im spodobamy?

Mieliśmy być tam z Panią Grażyną, dyrektorką naszego ośrodka adopcyjnego. Zaparkowaliśmy pod ładnym domkiem na osiedlu jakich wiele. Wyznaczony czas wizyty zbliżał się coraz bardziej, a Pani Grażyny nie było. Nie chciałam się spóźnić (nienawidzę tego) więc zadzwoniłam. Pani Grażyna była jeszcze daleko i utknęła w korku, więc kazała nam iść samemu. Zostaliśmy bez wsparcia. Męża musiałam wyciągnąć do tych drzwi na siłę;).

Drzwi otworzyła nieco naburmuszona młoda dziewczyna. Jej wzrok był pełen niechęci, a my nie wiedzielśmy dlaczego. Zaprowadziła nas do salonu.  Było tam sporo nastoletnich dzieci, które przyglądały się nam z zaciekawianiem i one: nasze dziewczynki!

Adopcja dzieci – pierwsze wrażanie

Pierwsza myśl, gdy zobaczyłam dziewczynki w RDD była trochę śmieszna. Pomyślałam, że szkoda, że mają blond włosy. Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem jakaś dziwna, że czepiam sie koloru włosów dzieci, które właśnie mamy adoptować. Ale ta myśl była czymś nieskończenie pięknym! Bo wiecie co? One po prostu były całkowicie idealne. Nie liczyło się dla mnie to, że mają opóźnienia rozwojowe, złą przeszłość, problemy emocjonalne (i to jakie!) – nic! Tylko blond włosy, przy naszych ciemnych mi „przeszkadzały”.

Przyszła Pani Alina. Przywitała nas i dostaliśmy kawę. Wręczyliśmy dziewczynkom maskotki. Powiedziałam, że to jest hipopotam Henio, który chce spać z Zuzią , a to słonik Szymek, chce spać z Asią. Były nimi zachwycone! Potem mąż pokazywał im na telefonie nasze koty, a ja o nich opowiadałam. Wiedziałam, że te małe futrzane kulki zdobędą serce każdego dziecka;). I tak to podziałało, że po minucie Asia siedziała na kolanach mojego męża, a Zuzia u mnie. Wtedy byliśmy już na sto procent pewni, że adopcja dzieci to najwspanialsze co mogło nas spotkać!

Potem wstał Ali. Maluch o pięknych oczach. Od razu złapał samochodzik od nas, przewrócił i zaczął kręcić kołami.

Na początku baliśmy się, że będziemy oceniani (i zapewne tak było;)) i jak wypadniemy. W tym momencie to nie miało już znaczenia, liczyły się tylko nasze dzieci.

Adopcja dzieci – pierwsza wspólna zabawa

Poszliśmy do pokoju dzieci i bawiliśmy się. Dzieci po nas skakały, robiliśmy zdjęcia, opowiadałam wymyślone na poczekaniu wierszyki. Zostaliśmy, aż do wieczora i mój mąż czytał im bajki do snu. Byliśmy wykończeni, brudni, spoceni, ale nieskończenie szczęsliwi!

Potem była jeszcze rozmowa z Panią Aliną. Powiedziała nam, że bała się, że będziemy tacy niedotykalscy. Nie będziemy chcieli, że by dzieci nas dotykały, żeby nas nie pobrudziły czy nie obśliniły. A i owszem byliśmy upaprani i obślinieni, ale to chyba norma?;). Umówiliśmy się na następne spotkanie za 3 dni. A ja dostałam przyzwolenie na upieczenie tortu na urodziny Zuzi. Pierwsze urodziny mojego dziecka! Jeszcze zupełnie nieoficjalnie, ale już wtedy poczułam, że jestem mamą.

Później dowiedzieliśmy się od Pani Grażyny, że Pani Alina początkowo nie chciała się zgodzić na adopcję dzieci i trzeba było ją długo przekonywać. Gdy w trakcie naszej wizyty wszyły razem „na papierosa” i została zapytana o zdanie na nasz temat, to tylko mocno ja uściskała. Nie powiem, byliśmy z siebie bardzo dumni!

I tak zaczęło się nasze nowe życie…

Jeśli ciekawi Was jak było na naszym szkoleniu, zanim poznaliśmy dzieci to jest o tym: https://niezkrwiazduszyiserca.pl/2016/03/adopcja-dziecka-gdy-szczescie-puka-do-drzwi.html

9 komentarzy

Dodaj komentarz