);
Codziennie i od święta

Małżeńskie randki – przyjemność i obowiązek!

 
Randki małżeńskie mogą być przyjemnością to oczywiste. Ale jak napisałam w tytule mogą też być obowiązkiem! Tak! Właśnie tak! Wcale nie żartuję. O ile w czasie przed ślubem i cudownym czasie zaraz po specjalne planowanie randek jest zasadniczo niepotrzebne, to w momencie, gdy pojawią się dzieci staje się nieodzowne! Chcemy przecież, by nasze dzieci miały szczęśliwych rodziców, którzy nie tylko kochają je, ale i siebie nawzajem. Dlatego podtrzymywanie „ognia” w związku jest tak ważne i małżeńskie randki powinny być standardem w każdej rodzinie. 
 

Małżeńskie randki – wczesne planowanie

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Obowiązków mamy przecież od groma, a czas limitowany. No i trzeba jeszcze znaleźć opiekę do dzieci. Tu przydają się najbardziej babcie, dziadkowie, ciocie i wujkowie. Oczywiście nie można ich przymuszać! Ale z tego co widzę wokół dziadkowie zwykle chętnie zajmują się wnukami, o ile nie zawalamy ich ta opieka;). Natomiast z naszym rodzeństwem możemy iść na układ – raz my, raz oni! 
 
Wiem jednak doskonale, że nie zawsze jest to możliwe. Sami mieszkamy 650 km od dziadków i 200 km od najbliższej cioci. Dlatego planujemy randki z mężem z kilkutygodniowym wyprzedzeniem i umawiamy się w tym celu z naszą „ciocią”. Jako że jej ostatni autobus do domu wyrusza ok. 21 są to wyjścia popołudniowe lub nawet poranne! Kto powiedział, że randka musi być po ciemku? 😉 
 
Chodzimy wtedy tradycyjnie do restauracji (jak na fotce u góry), ale również do muzeów, na basen, czy po prostu na długi spacer. Rozmawiamy o wszystkim. Tak o dzieciach też! Są one częścią naszego życia i nie ma ich wykluczać z rozmowy. Ale jest to czas, gdy każdy temat jest dobry, byleby być razem i słuchać siebie nawzajem z uwagą. 
 
Zdarza się czasem mała „ekstrawagancja”. Na przykład koncert rockowy zespołu, który oboje lubimy (albo jedno lubi, a drugie toleruje;). Wtedy prosimy „ciocię”, by została na noc, bo takie imprezy kończą się zwykle koło północy. Na fotce my na koncercie Sabatonu:). 
 
 
 
 
Czasem randka przychodzi sama;). W firmie męża co drugi rok organizowane są imprezy integracyjne z osobami towarzyszącymi – zawsze wykorzystujemy okazję! Bywają też zjazdy, konferencje czy kursy, na które możemy pojechać razem i pobyć we dwoje. 
 
 
 
 

Małżeńskie randki – wykorzystujemy różne możliwości

Przy naszym intensywnym życiu takie zaplanowane randki zdarzają się rzadziej niż raz w miesiącu. A to niezbyt często. Trzeba więc korzystać innych okazji. Na przykład wczoraj udało nam się wyrwać z pracy na lunch! To była tylko godzinka, ale niezwykle miła. 
 
 
A sale zabaw? Popularne „kulki ” to może być błogosławieństwo! Nasze wielkoludy możemy tam po prostu zostawić i iść na 2h do kawiarni . Ale gdy były młodsze wybieraliśmy plac zabaw z kawiarnią w środku!:)
 
No i są jeszcze wieczory! Nasze dzieci kładziemy regularnie do łóżek o tej samej porze. W dni szkolne o 20 już wszystkie śpią. W dni przed wolnymi na urlopie o 20:30. To daje nam ok. 2 godziny czasu przed pójściem spać. Część zajmują oczywiście obowiązki, ale zwykle można wygospodarować trochę czasu na rozmowę. W piątek lub sobotę (zależnie od tego, kiedy mam dyżury) spędzamy wieczorem przy piwie lub winie i dobrych przekąskach (jedno pije więcej, drugie moczy usta, by w razie czego być trzeźwym! Ale i tak jest miło!). Na urlopach tez spędzamy wieczory delektując się sobą, a nasze dzieci są dzięki temu wyspane i mogą kolejnego dnia ruszać rankiem w góry, czy zwiedzać świat. Uważam, że to dobry układ! 
 
Pamiętajcie, że randki z mężem/żoną należą do rodzicielskich obowiązków. Poprawiają relacje w związku, a to sprawie, że dużo łatwiej jest nam pokonać rodzicielskie problemy. A dzieci widzą, że warto jest kochać i być razem! 
 
Bo choć dzieci są ważne, to dla ich dobra nie mogą być najważniejsze! A tym poczytacie tutaj! 
Ten post powstał z okazji Tygodnia Małżeństw. Oto linki do oficjalnej polskiej i ogólnoświatowej strony tego wydarzenia:
 
A to blog twórcy naszej blogerskiej inicjatywy!
 

5 komentarzy

Dodaj komentarz